Myśliwski nóż przecina ciszę

„Śmierć pięknych saren" to zbiór opowiadań jednego z najpopularniejszych czeskich pisarzy – Oty Pavla. Autobiograficzne historyjki były formą terapii dziennikarza i reportera sportowego, które spisywał w ostatnich latach życia, po zdiagnozowaniu u niego zaburzeń psychicznych.

Krakowski Teatr Bagatela podjął się adaptacji tego naprawdę wzruszającego i niezwykle humorystycznego zbioru. Spektakl jest prezentowany na scenie kameralnej teatru, która swoją intymnością doskonale wpisuje się w osobisty charakter przedstawienia. Bliski kontakt aktorów z widownią w „Śmierci pięknych saren", które opowiadane są z perspektywy samego autora (w tej roli Przemysław Branny), doskonale odzwierciedlają ich prywatną i wspomnieniową formę.

Spektakl w reżyserii Jana Szurmieja został przygotowany bardzo poprawnie, ale w pełni pozytywnym tego słowa znaczeniu. Spisane przez Otę Pavla historie i przemyślenia są na scenie prezentowane z jego perspektywy – leżącego w szpitalu, już starszego mężczyzny, który ma kontakt ze swoimi bohaterami jako obserwator i czuwający nad nimi „byt", oddający im głos.

Dla każdego, kto zna prozę czeskiego pisarza, nastrój całości jest oczywisty. Bardzo indywidualna treść została otoczona humorystycznymi anegdotami, nieco groteskowymi i widzianymi z bardzo indywidualnej perspektywy, ale niewyzbytymi gorzkich refleksji na temat czasów II wojny światowej.
Z głównym bohaterem przenosimy się do czasów jego dzieciństwa i młodości, kiedy to jego ojciec Leon Popper (Krzysztof Bochenek) pracował jako komiwojażer w szwedzkiej firmie Electrolux i sprzedawał lodówki oraz odkurzacze. Zabawne perypetie ojca-ideału, który był mistrzem marketingu i doskonałym wędkarzem, wymuszają pojawianie się na scenie barwnych i dowcipnych postaci: szefa – Franciszka Koralika (Jakub Bohosiewicz) z uroczą i piękną (szczególnie dla Poppera) żoną Irmą (Kamila Klimczak), ekstrawaganckiego malarza Vratislava Nechleby (Aleksandra Godlewska) oraz samej żony Poppera (Katarzyna Litwin) – bardzo sympatycznej i miłej kobiety.

Te nieco absurdalne, a zarazem komiczne historie o sześciokilowym karpiu, hodowli królików czy malowaniu portretu Pani Irmy, zostają skontrastowane z tragicznymi losami Popperów-Pavlów, którzy doświadczają krzywd z rąk nazistów. Kulminacją scenicznej prezentacji ośmiu opowiadań jest tytułowa opowieść o polowaniu na rogacza, która opowiedziana przez ojca Oty i jego przyjaciela – Karola Proszka, jest kwintesencją prozy czeskiego pisarza.

Wspaniałym dopełnieniem, zaprezentowanego w nieco industrialnym otoczeniu, przedstawienia jest jego oprawa muzyczna i taneczno-wizualna. W spektaklu pojawia się teatr cienia, a piosenki wprowadzają nieco wesołego dynamizmu, ale również zadumy nad losem człowieka pochodzenia żydowskiego, żyjącego w latach II wojny światowej.

W sztuce wykorzystano songi Jaromira Nohavicy oraz utwór autorski zespołu Mikromusic, zaśpiewany fenomenalnie przez Kamilę Klimczak:
Myśliwski nóż
Przecina ciszę
Paruje świt
Mgła półmrok rozmydla
Wschodzi światło
Spomiędzy mych ud
Miodem rozlewa i wsiąka w trawę
Zostawiłeś mnie o świcie
Twarzą do ziemi.

Nie trzeba być miłośnikiem czeskiej literatury ani samego Oty Pavla, aby pokochać „Śmierć pięknych saren". To zbiór opowiadań, który po każdym kolejnym przeczytaniu nabiera innego znaczenia, a tym bardziej, gdy zostaje zaprezentowany na scenie.

„Śmierć pięknych saren" każdy powinien przefiltrować przez własne życie i doświadczenia, bo wtedy pełne humoru i abstrakcyjnych wyobrażeń samego autora historie, nabiorą dla nas – widzów prawdziwej wartości. Jak mówi sam reporter, który wiele uwagi poświęca Czachom – Mariusz Szczygieł: „Spotkałem kiedyś młodego człowieka (23 lata), który nie przeczytał nigdy żadnej książki. A nagle zapragnął. Spytał, co mogę mu polecić na pierwszy raz, żeby nie zraził się do czytania. Bez zastanowienia odparłem: „Śmierć pięknych saren". To książka, którą od lat kupuję w ilościach hurtowych i rozdaję znajomym. Bo to najbardziej anty-depresyjna książka świata".



Paulina Zięciak
Dziennik Teatralny Kraków
25 stycznia 2020
Portrety
Jan Szurmiej