Nadzieja na dwa teatry

Rozrzewniłem się u progu lata, a przecież wieczór był uroczy, zabawny, śmieszny, z taką energią klaskałem z innymi, na stojąco, a jakże, dziękując wspaniałej aktorce za te jej siedem czy osiem wcieleń...

Bawiłem się kilka lat temu na premierze fantastycznie i nijak mój zachwyt nie zmalał, gdy przyszło mi oglądać ów spektakl po raz ostatni. Oto "Hotel Babilon" [na zdjęciu] Miro Gavrana schodzi z afisza Sceny Pod Ratuszem Teatru Ludowego. Właśnie wcielająca się w te wszystkie postaci Aldona Jankowska zagrała go po raz 149. Ostatni. Żal...

Miał Miro Gavran szczęście do Ludowego, gdzie wystawiono jego cztery spektakle, ku uciesze widzów, a pewnie i zadowoleniu księgowej.

Pewnie to i nie najbardziej ambitne sztuki, ale przecież łakniemy na scenie i rozrywki. Zwłaszcza, gdy podana tak wspaniale, a Jankowska naprawdę ujawniała w tych postaciach wszelkie swe talenty - od komediowego poczynając, a na parodystycznym kończąc, czego dowiodła choćby w piosence Violetty Villas. Jakiż genialny słuch na rozmaite języki i gwary ma aktorka, z jakąż precyzją i lekkością przechodzi od postaci do postaci Zasługa to również reżysera Pawła Szumca; nawet nie mógł być na tym ostatnim spektaklu...

I tak znika Aldona Jankowska z Krakowa, wszak już parę lat temu porwał ją Teatr Kwadrat. Zniknie z tej sceny także inna sztuka Gavrana "Mąż mojej żony" - 21 lipca zostanie zagrana po raz 375. Ostatni. Po 12 latach eksploatacji, po nagrodzie na IX Festiwalu Komedii TALIA za najlepsze role męskie dla obu aktorów - Jana Franczyka i Jacka Stramy. Kończy i Jacek Strama kierowanie Ludowym po 11 latach. Podpisał w tym czasie 63 premiery, w kilku sam zagrał, by teraz oddać dyrekcję Małgorzacie Bogajewskiej. W jakim kierunku podąży? Co zmieni? Ile innych spektakli spadnie z afisza? Jak przyjmą te nowości widzowie? Zadaję te pytania jako jeden z nich. Wszak przez te niemal 30 lat, bo i wcześniej - za dyrekcji Jerzego Fedorowicza, zanim poszedł w POsłowanie - polubiłem Teatr Ludowy, choć oczywiście nie zawsze wychodziłem z niego kontent.

Pamiętam swe rozmowy, publikowane w "Dzienniku" w czerwcu 1989 r., z nowymi dyrektorami - Jerzym Fedorowiczem i Janem Prochyrą, który obejmował Teatr im. J. Słowackiego. I oto znów w tych teatrach dokonują się zmiany. W Nowej Hucie gabinet dyrektora zajmie wspomniana Małgorzata Bogajewska, w " Słowackim" Krzysztof Głuchowski, który zastąpi Krzysztofa Orzechowskiego. I znów nie ukrywam, że był to teatr, w którym się, jak pewnie wielu teatromanów, dobrze czułem.

Bo teatr to także miejsce, ludzie, to tworzona w nim aura. To przewidywalna estetyka, nawet jeśli nie wolna od zaskoczeń. Ja staram się zapamiętać takie wydarzenia: jak niegdyś "Idiota" w reżyserii Barbary Sass, jak "Maskarada" czy "Bracia Dalcz i S-ka", jak, w Miniaturze, spektakle Iwony Kempy czy Józefa Opalskiego. W sumie ponad 110 premier odbyło się w ciągu 17 sezonów dyrekcji Krzysztofa Orzechowskiego.

Tak więc w obu teatrach zmiany... Wiem, świat musi iść naprzód - "przychodzimy, odchodzimy" - nastają młodsi, wprowadzają swój świat, swe porządki; a i oni z lękiem oglądają się już za siebie, wiedząc, że za nimi niecierpliwie kroczą kolejni, nawet jeśli ledwo poczęci w ramach 500 PiS, przepraszam - 500 plus. Też znam to uczucie (nie mówię o poczęciu) i nawet wyobrażam sobie radość części Czytelników, zwłaszcza tych, którzy po ostatnim felietonie "Konkurs, jak to łatwo powiedzieć" wylali na mnie (anonimowo, rzecz jasna) kubły wypłukanych z siebie pomyj. Na zdrowie!

Ale przede wszystkim dobrze życzę nowym dyrektorom - Małgorzacie Bogajewskiej i Krzysztofowi Głuchowskiemu. Oboje wygrali konkursy, oboje mają znaczące poparcie zespołów. Resztę - czas pokaże. Dobrze życzę też sobie. Mam więc nadzieję, że kierowane przez nich teatry nadal będą moimi. Że w swych wizjach teatru uwzględnią i takich jak ja. Wystarczy, że już jeden krakowski teatr wykluczył mnie z grona widzów. A aż tak wielu teatrów w Krakowie nie mamy.



Wacław Krupiński
Dziennik Polski
11 lipca 2016