Nie wiem co jest, a czego nie ma

Przedstawienie „Lazarus" dobrze wpisuje się we współczesne pandemiczne czasy. Twórcy umieszczają widzów pomiędzy wizjami odizolowanego, tracącego zmysły byłego wynalazcy nie z tej Ziemi (dosłownie), a rzeczywistością ludzi z jego otoczenia. Głównemu bohaterowi doskwiera to, że nie pasuje do otaczającego świata i coraz bardziej ulega wytworom swojej wyobraźni.

Sztuka trafiła do Polski we wrześniu 2020 roku, ale jej historia miała swój początek dużo wcześniej. To muzyczne wydarzenie jest sequelem powieści pt. „Człowiek, który spadł na Ziemię" Waltera Tevisa, która doczekała się w 1976 roku ekranizacji. W główną rolę wcielił się David Bowie i widocznie postać ekscentrycznego kosmity zatrzymanego na Ziemi została w pamięci tego brytyjskiego artysty, ponieważ nawiązał do niej w swojej ostatniej płycie „Blackstar". Dodatkowo stworzył on wraz z Endą Walsh przedstawienie „Lazarus", w którym umieścił swoje piosenki a sam ponownie zagrał kosmitę z opowieści Tevisa – tym razem wyniszczonego pozostaniem przez lata na nieswojej planecie, daleko od rodziny i dodatkowo więzionym przez ludzi. W około miesiąc po premierze tego muzycznego przedstawienia Bowie zmarł.

Krótkie sceny są w większości wizjami Thomasa Newtona, podczas których rozmawia z postaciami stworzonymi w jego głowie, co wywoływało u widza uczucie niepewności i pozwalały trochę utożsamić się z głównym bohaterem. Newton to ekscentryczny milioner, który teraz mieszka na odludziu i prawie z nikim nie ma styczności, chociaż wcześniej był on wynalazcą. Następnie przeżył wiele eksperymentów, ponieważ ludzie odkrywszy jego pochodzenie, chcieli dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Część przedstawienia stanowią też sceny pośrednio związane z Newtonem, skupiają się one na nielicznych osobach z jego otoczenia: na współpracownikach, jego sąsiadach oraz osobach z przeszłości wynalazcy, które chcą pomóc mu wydostać się z dotychczasowego życia.

Główny bohater „Lazarusa" twierdzi, że nie potrafi umrzeć, choć nie może też powiedzieć, że żyje. Całymi dniami pije, wspomina dawną miłość, szuka byszkoptów, czekając tylko co jeszcze się wydarzy. Jego wygląd tylko utwierdza, że Newton jest zmęczony swoim życiem i wytworami, które stwarza mu jego własny umysł. Nie chcąc widzieć wymyślonych postaci ma obwiązaną twarz szmatą, a w miejscu oczu przyczepione dwa guziczki– tak samo, jak bohater teledysków do ostatnich piosenek Bowiego.

Plakat „Lazarusa" przedstawiający portret Davida Bowiego, jest on wizytówką tego przedstawienia, więc nic dziwnego, że twórcy zdecydowali się umieścić jego wizerunek, jako reklamę przedstawienia. Dzięki takiemu posunięciu osoby mniej zainteresowane światkiem teatralnym mogły zwrócić uwagę na to wydarzenie, przyciągnięte samym wizerunkiem artysty, który w ciągu swojej wieloletniej działalności zdobył fanów na całym świecie. Możliwe, że pojawiły się w teatrze osoby dawno już go nieodwiedzające, a jak mogliśmy się przez lata przekonać wrocławski Capitol umie wywołać kontrowersje i nie boi się zaskakiwać promocjami swoich przedstawień – wzbudził on wielkie poruszenie m. in. reklamą „Blaszanego Bębenka".

W przedstawieniu Jana Klaty możemy dopatrzeć się wielu nawiązań do polskich realiów i sytuacji w naszym kraju. Choć jest to opowieść o samotności i problemach, to ta momentami psychodeliczna sztuka przedstawia zdominowany przez nas świat i wpływ jednego człowieka nie tylko na drugiego człowieka, ale też na wszystko wokół – co jak widać w „Lazarusie" może dotknąć też kosmitę.

Wrocławski Capitol ma do dyspozycji wiele nowoczesnych urządzeń, które udoskonalają przedstawienie, dzięki nim widzowie mogli poczuć się zaangażowani w historię toczoną na scenie. „Lazarus" objęty jest piękną oprawą muzyczną – orkiestra świetnie gra na żywo – aktorzy bezbłędnie poradzili sobie z piosenkami Bowiego, choć na początku pojawiła się myśl, jak wyglądałby spektakl z przetłumaczonymi piosenkami. Później jednak dzięki oryginalnemu językowi poczuło się jeszcze mocniej rolę Bowiego przy powstawaniu sztuki. Podczas piosenek wizualnie pojawiały się różne kadry. Często na wszystkich planach coś się działo i trzeba było zdecydować się na czym skupić uwagę. Przybliżało to widzów do odczuć Newtona, który musiał walczyć z nadmiarem myśli i wieloma bodźcami, które stwarzała mu jego własna głowa.

Okoliczności powstania przedstawienia tylko dodają mu dodatkowego wyrazu. „Lazarus" to dająca do myślenia sztuka o niemożności pogodzenia się z rzeczywistością i zmaganiach ze swoimi wewnętrznymi lękami, które w tym przypadku zdołały przedostać się na zewnątrz. Patrząc na historię i postawę głównego bohatera spektaklu i łącząc ją z postacią Bowiego, można zauważyć wiele podobieństw, więc nie dziwi, że zechciał on powrócić do opowieści o niemogącym odnaleźć się w naszym świecie kosmicie.

Niestety przez przypadek „Lazarus" stał się pięknym i trafnym podsumowaniem życia tego artysty, który choć dużo osiągnął, nadal czuł się obco na Ziemi.



Katarzyna Mikuła
Dziennik Teatralny Dolny Śląsk
9 września 2021
Portrety
Jan Klata