Normalność to iluzja

Jacek Mikołajczyk, z niespełna czterema realizacjami na koncie, otworzył sezon najlepszą produkcją w swojej karierze. "Rodziną Addamsów" debiutował w 2015 roku w Gliwickim Teatrze Muzycznym.

Mocne otwarcie musicalowego sezonu 2018/2019 miało miejsce w teatrze, który dotychczas z tym gatunkiem nie miał za wiele wspólnego. Za sprawą Jacka Mikołajczyka, dyrektora, ale przede wszystkim fachowca w dziedzinie teatru muzycznego, który coraz dzielniej radzi sobie na polu reżyserii, Teatr Syrena z wyrazistym i zróżnicowanym repertuarem wyrasta na jedną z ważniejszych scen musicalowych w Polsce.

Mikołajczyk, z niespełna czterema realizacjami na koncie, otworzył sezon najlepszą produkcją w swojej karierze. "Rodziną Addamsów" debiutował w 2015 roku w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Tytuł zszedł z afisza wraz z wygaszeniem działalności tego teatru, ale zarówno doskonałe recenzje, jak i zainteresowanie widzów skłoniły reżysera do ponownego sięgnięcia po ten materiał. Premiera w Syrenie zdaje się być więc spełnieniem marzeń, a poziom spektaklu dowodem na przywiązanie do debiutanckiego dzieła, ale też dobrym przykładem na to, że trudne warunki i brak kluczowych w musicalu narzędzi - dużej sceny i nowoczesnej techniki - nie muszą być przeszkodą w realizacji profesjonalnego widowiska.

"Rodzina Addamsów" to prawdziwy fenomen, który wkroczył w różne obszary kultury za sprawą amerykańskiego rysownika Charlesa Samuela Addamsa. Makabryczna, ale niepozbawiona humoru historia pojawiła się na kartach komiksów oraz na małym i dużym ekranie. Film (w szczególności wersja z 1991 roku w reżyserii Barry'ego Sonnenfelda z wyborną Anjelicą Huston i Christiną Ricci) zapewnił mrocznej rodzince zasłużone miejsce w historii światowej kultury. To z pozoru zakazane dla najmłodszych dzieło, stało się ciekawą pozycją z kategorii kina familijnego. Oswajanie śmierci, naigrywanie się ze stereotypów i tematów tabu, do tego lekko zaznaczone sadomasochistyczne, a chwilami i sadystyczne praktyki mogą budzić przerażenie. Dzieci bawią się w zakazane gry przy użyciu niebezpiecznych przyrządów, pani domu odcina kwiatom główki, a wszelki przejaw miłości i piękna traktowany jest jako zamach na spokój domowego ogniska, które Addamsowie traktują na swój specyficzny sposób. W tej rodzinie dzieją się rzeczy wzbudzające strach, pełne grozy i nieprzystające do świata normalnych ludzi. Trudno, aby było inaczej, skoro "mrok, żal i wszechogarniający smutek" to rzeczy, których pożąda każdy Addams. Wszystko jednak okraszone zostało odpowiednią dozą humoru, który sprawia, że ten mroczny horror zamienia się w doskonałą i w gruncie rzeczy nie tak krwawą zabawę.

Z tego potencjału musiał skorzystać teatr. Premiera na Broadwayu miała jednak miejsce dopiero w 2010 roku. Krytyka przyjęła produkcję niezbyt pochlebnymi recenzjami, nie inaczej było z najważniejszymi nagrodami. Właściwie poza dwiema nominacjami do Tony Award, i kilkoma mniej istotnymi, twórcy musieli zadowolić się tylko i wyłącznie wynikiem finansowym. A ten był nienajgorszy, bilety sprzedawały się bowiem bardzo dobrze, a w rezultacie tytuł zagościł na wielu światowych scenach.

Historia, do której muzykę napisał Andrew Lippa, jest praktycznie przeniesieniem tej znanej z dużego ekranu. Domowy spokój Addamsów burzy pojawienie się u boku ich córki Wednesday - Lucasa, typowego amerykańskiego nastolatka. Młodzi chcą się pobrać, ale zbuntowana dziewczyna jest świadoma, że rodzice nie zaakceptują wybranka. Tajemnicę zdradza najpierw ojcu Gomezowi, matka o wszystkim ma się dowiedzieć podczas wspólnej kolacji. Spotkanie obu rodzin uwydatnia inność każdej z nich. Kluczowa dla rozwoju akcji okazuje się gra "Wyznaj sekret", którą Morticia postanawia zakończyć wieczór. Za sprawą tajemniczej mikstury większość bohaterów przechodzi przemianę, która wywraca i tak już szaleńczą historię do góry nogami.

Niezwykłe tempo musicalu to zasługa kompozycji, która stanowi kompilację stylów i konwencji. Nie brakuje latynoskich brzmień, tanga, ale też partii lirycznych. Po żywiołowym otwarciu i piosence Każdy Addams autor muzyki w mig przenosi widzów w świat grozy, by po chwili uciec w prawdziwą groteskę. W "Rodzinie Addamsów" nie ma chwili na wytchnienie.

Orkiestra w Syrenie po raz kolejny prowadzona jest z wyczuciem i niezwykłą precyzją przez Tomasza Filipczaka, który teatralne mury wprawia w prawdziwe drżenie. Fantastycznie uzupełnia warstwę muzyczną oprawa wizualna spektaklu. Solidne kostiumy Ilony Binarsch podkreślają charaktery postaci. Doskonałe wrażenie robi jednak przede wszystkim scenografia Grzegorza Policińskiego. Po bokach sceny stanęły mobilne ściany, które raz są wnętrzem posiadłości Addamsów, innym razem fasadą mrocznego domu. Najważniejsza i najbardziej spektakularna jest centralna konstrukcja z ogromnymi schodami na czele. Całość bardzo funkcjonalna i widowiskowa. Jeżeli na coś zabrakło miejsca, to na taneczny rozmach. Ewelina Adamska-Porczyk, dzisiaj jedna z czołowych musicalowych choreografek, nie miała za wiele do powiedzenia. Widać jej autorski rys, w wielu momentach proponuje ciekawe rozwiązania, czego dobrym przykładem jest zmysłowe tango w drugim akcie, ale ewidentnie nie mogła rozwinąć skrzydeł. Niewielka sceniczna przestrzeń, którą dodatkowo ogranicza otwarty orkiestron, to jedyny mankament tej oraz kilku innych realizacji w Syrenie.

Mikołajczyk ma szczęście do współpracowników. Świetnie dobrana ekipa twórców gwarantuje powodzenie nowej produkcji, a kluczem do sukcesu jest solidnie dobrana obsada. Zachwyca Tomasz Steciuk, którego Gomez ma w sobie cechy klasycznego mężczyzny - zdecydowanego i władczego, a przy tym jest potulny jak baranek, szczególnie w towarzystwie żony Morticii. Tylko przy niej zachowuje odrobinę pokory. Szczególnie gdy ukochana sprowadza go na ziemię i przypomina zdecydowanym tonem: "Ojciec jest od zakazów". Steciuk znakomicie odnajduje się w tej roli. Prezentuje całą paletę aktorskich umiejętności, w tym komediowych. Doskonała kondycja wokalna sprawia, że to postać oparta na mocnych fundamentach. Jego Gomez jest wyrazisty i charakterny.

Pierwsze skrzypce w rodzinie Addamsów należą jednak do pań. Z jednej strony szalona babka, do której nikt się nie przyznaje, czyli pełna komizmu Beatrycze Łukaszewska, z drugiej matka i córka. To w nich odbija się klasyczny obraz rodzinnych relacji. Konflikt pokoleń, który każda ze stron uważa za wygrany. Matka stoi na czele domowego ogniska, broni trzymanego od pokoleń porządku. Córka otwarta jest na inny świat. Świat tych normalnych. Ale czym jest normalność? Iluzją, jak zapewnia Morticia.

Wspaniale ten konflikt odzwierciedlają uzdolnione aktorsko i wokalnie Marta Wiejak w roli matki i Anastazja Simińska jako córka. Morticia od pierwszej sceny robi oszałamiające wrażenie. Posągowa, chłodna, niczym odlana z wosku figura przechadza się po scenie. Władcza poza nie pozostawia wątpliwości, kto jest głową tego domu. Wiejak konsekwentnie trzyma w ryzach swoją postać. Pomimo chłodu jest zjawiskowa, budzi również sympatię. Wednesday jest jej przeciwieństwem. Zbuntowana, szalona i z niespożytą energią. Simińska jest odkryciem spektaklu. Praktycznie każda wyśpiewana przez nią fraza zasługuje na owację. Wielki talent i fantastyczna kreacja, która na moment pozwala oderwać się od filmowego pierwowzoru w wykonaniu Ricci.

Spektakl Mikołajczyka jak większość musicali ma przede wszystkim bawić. Spełnia to zadanie z nawiązką. Niespodziewanie finał pierwszego aktu przenosi jednak "Rodzinę Addamsów" na inny tor. Wszystko za sprawą kreacji Jolanty Litwin-Sarzyńskiej. Matka Lucasa, nakreślona mocną komediową kreską, podczas rodzinnej kolacji w mistrzowski sposób śpiewa Czekanie, a jej wyznanie nadaje historii nowych znaczeń. Hipnotyzująca piosenka o pragnieniu bycia sobą, upływie czasu, a nawet rozczarowaniu związkiem, z którego uleciało powietrze. "Kobieta ciągle czeka na męża lub na dzieci [...] pozostaje znieść już tylko ból tej najgorszej z ról". Tajemnicza mikstura, którą Alice wypija podczas kolacji, uwalnia jej skrywane marzenia. Ma odwagę wyjawić je swoim bliskim, a przede wszystkim przyznać się do nich przed sobą. Mąż przestał ją bawić, a świat rozczarował. Normalność stała się balastem. Wytworem społecznych norm czy zastanego porządku, z którym większość z nas nie ma siły i odwagi walczyć. I tak pod płaszczem rozrywki Mikołajczyk wraz z Addamsami zachęca do bycia po prostu sobą, na przekór wszystkim i wszystkiemu.



Piotr Sobierski
"Teatr"
22 października 2018