Operetka w kostiumie

Najstarsze projekty strojów pochodzą z 1956 roku, kiedy to udało się reaktywować lubelską operetkę. - Chcieliśmy pokazać, jak w ciągu lat zmieniały się style, kryteria i sposoby projektowania scenografii i kostiumów, jak ewoluowała kreska - mówi Agata Bednarek z Teatru Muzycznego.

Są szkice ołówkiem, farbami technicznymi, warstwy kalek, które pozwalają "ubierać" aktora w kolejne warstwy stroju. Rysunki są bardzo szczegółowe - projektanci uwzględniają każdy guzik, ich prace pokazują końcowy efekt wraz z całą fakturą strojów, marszczeniami i drobnymi wykończeniami. Obok modeli widnieją adnotacje, jak skonstruować dodatkowe artefakty, np. maskę ptaka. Czasem twórcy do swoich "małych wynalazków" poprzyczepiają próbki materiałów, żeby nie było wątpliwości, jak krawcy i plastycy powinni zrealizować ich pomysły.

W gronie artystów, których projekty znajdują się w podziemiu Teatru Muzycznego, są Teresa Ponińska, Teresa Targońska, Pavel Hubicka czy Jerzy Ukleja. Stworzone przez nich kostiumy są przeróżne - od okazałych falban w "Divie", po nowoczesne i lekkie krea-cje w "Kwiecie Hawajów". Te z "Krysi Leśniczanki" są zainspirowane sukniami porce-lanowych, rokokowych dam z niezliczoną ilością falbanek, kokardek, haftów i krynolinami o takiej rozpiętości, że ubrane w nie panie nie zmieściłyby się w drzwiach.

Tradycyjna peruka czy szlachecki żupan ważyły kilka kilogramów, kostiumolodzy muszą więc się starać także zredukować taki ciężar. Tak było na przykład w przypadku "Strasznego dworu" Moniusz-ki, który niedawno można było oglądać na placu Litewskim - stroje, które nosili szlachcice, były w rzeczywistości o wiele lżejsze niż na to wyglądały.

Zaprojektowanie i wykonanie kostiumów oraz scenografii liczy się w miesiącach. Wielkim wyzwaniem było uszycie przez krawców z Teatru Muzycznego 4-metrowego smoka do "Czarodziejskiego fletu". - Projektanci współpracują również z aktorami, muszą poznać ich sylwetkę, urodę i takie detale, jak kształt twarzy. Przed wymyśleniem stroju muszą uwzględnić to, że założy go konkretna osoba - mówi Agata Bednarek.

Kostiumolodzy i scenografowie różnie rysują, każdy z nich ma indywidualny styl - wystarczy porównać realistyczne postacie zaprojektowane przez Pavela Hubickę do "Ptasznika z Tyrolu" z bardziej uproszczonymi projektami Ireneusza Salwy. Zdarza się także, że twórca wymyśli coś zupełnie nowego i kontrowersyjnego. Tak było w przypadku "La Traviaty" Verdiego, gdy baletnice wystąpiły w stringach, a na scenie królował perwersyjny lateks. 

Do projektów dołączone są zdjęcia ze sceny i plakaty reklamujące spektakle. W holu znajduje się też kilka kostiumów i można nawet dotknąć materiału, z jakiego była wykonana suknia "Królewny Śnieżki" czy złocisty biustonosz z "Divy". Wystawa potrwa do końca czerwca.



Sylwia Hejno
Polska Kurier Lubelski
5 maja 2009