Piąty punkt widzenia

Są takie spektakle, na których z każdą kolejną minutą oglądania czujesz się coraz bardziej dumny z faktu, że może być częścią naprawdę pięknego przedsięwzięcia. Takim właśnie spektaklem jest „Piąta strona świata" w reżyserii Roberta Talarczyka na podstawie książki Kazimierza Kutza o tym samym tytule.



W rzeczywistości reżyser stworzył coś więcej niż świetny spektakl. „Piąta Strona Świata" jest żywą legendą Śląska, przywołującą duchy przeszłości, jednocześnie ukradkiem skłania widza do refleksji, dokąd tak naprawdę zmierzają Ślązacy. Talarczyk przedstawia widzowi historie Górnego Śląska i ludzi go zamieszkujących w formie opowiadania przekazywanego z pokolenia na pokolenie, a wszystko to dzięki Bohaterowi – Narratorowi, od czasu do czasu ingerującego w świat, który sam kreuje. W rolę tę wcielił się Dariusz Chojnacki, który daje widzowi szansę odebrać swoją opowieść w każdym calu, wyciskając z niego łzy, by po chwili doprowadzić do szczerego śmiechu. Warto też wspomnieć, iż Chojnacki za kreacje Bohatera w 2013 roku otrzymał Złotą Maskę za najlepszą rolę męską. Ogromne wrażenie wywiera wielowątkowość spektaklu, gdyż w sprawozdaniu Bohatera przeplata się wiele postaci i każda z nich prowadzi swoją indywidualną wątek. Mimo to tworzą one spójną, nierozłączną całość. Jest wręcz niemożliwym wyobrażenie sobie „Piątej strony świata" bez którejkolwiek z nich.

Spektakl Talarczyka jest dowodem na to, że aktorstwo katowickiego zespołu jest na bardzo wysokim poziomie i potrafi wznieść się na wyżyny swoich możliwości. Barbara Lubos w roli Matki, Andrzej Dopierała w roli Ojca, Bartłomiej Błaszczyński w roli Alojzego, (gościnnie) Grażyna Bułka w roli Chrobokowej i oczywiście Dariusz Chojnacki w roli Bohatera zasługują na szczególne wyrazy uznania, lecz tak naprawdę cała kadra Teatru Śląskiego stanęła na wysokości zadania i w pełni zasłużyła na gromkie owacje na stojąco.

Interesująca jest decyzja reżysera o sprowadzeniu roli scenografii do minimum. Talarczyk, po pierwsze, podkreśla surowość realiów dawnego Śląska i kontrastuje je z ciepłem bijącym od jego mieszkańców, mimo iż każdy z nich nosi na swoich barkach ciężkie brzemię trudnych, nie tak odległych czasów, po drugie, silnie oddziałuje na wyobraźnię widzów, który często może sam „dopowiedzieć" sobie swoją historię zgodną z własnymi przeżyciami i doświadczeniami.

W owej skromnej, wręcz surowej i minimalistycznej przestrzeni scenograficznej olbrzymią rolę odgrywa sceniczne światło. Trzeba przyznać, że reżyser wykorzystał do maksimum możliwości tego medium, co z pewnością zadziałało na możliwość bardziej klarownego przekazania na widownię klimatu książki Kazimierza Kutza, według której zakomponowany został scenariusz przedstawienia.

Do tego z wielkim wyczuciem zakomponowana i wkomponowana w treść przedstawienia muzyka Przemysława Sokoła pozwala na głębokie wejście w klimat tamtych czasów i łatwiejsze przyswajanie sobie prezentowanej nam trudnej i skomplikowanej historii tego bardzo bliskiemu mojemu sercu regionowi naszego kraju.

Robert Talarczyk poprzez „Piątą stronę świata" i występujących w niej bohaterów opowiada o naszej trudnej i dla wielu niezrozumiałej, bo skomplikowanej historii Śląska. A, że robi to przekonująco jako reżyser, ale i jako wrażliwy uczestnik jego historii dodaje spektaklowi dodatkowego, teatralnego smaku.

Dlatego wszystkim, którzy jeszcze „Piątej strony świata" nie mieli jeszcze okazji obejrzeć serdecznie polecam, bo to niezwykły, prawdziwy, smutny i wesoły ale poruszający spektakl o nas samych, który pokazuje Ślązaków w wielu aspektach, zarówno od zewnątrz i od wewnątrz. Z góry i z dołu. Z daleka i z bliska. A właściwie z każdego punktu widzenia. I chyba od tego piątego a najpiękniej.



Jan Gruca
Forum Młodych Krytyków DT
16 listopada 2017
Portrety
Robert Talarczyk