Psychodeliczny powrót do czasów dzieciństwa

"Ampuć czyli zoologia fantastyczna" to przedstawienie otwierające na oścież drzwi do naszej wyobraźni, przez które bez pardonu pakują się rozmaite cudaki. W Teatrze Mumerus wszystkie stworzonka żyją własnym życiem. A jest ich naprawdę pokaźna ilość

Spektakl "Ampuć czyli zoologia fantastyczna" w teatrze Mumerus to trochę psychodeliczny powrót do czasów dzieciństwa. Jedno spojrzenie pod łóżko i można skamienieć ze strachu. Sztuka stworzona przez Wiesława Hołdysa, a oparta na bestiariuszu Jana Gondowicza, ma własny realizm. Po scenie wiją się przyklejaki zatykające (nie chcielibyście wiedzieć, z czego powstają), chrynchałki i wgryzki. Wszystko ma tu swój prywatny proces stworzenia. Niedookreślone dziwadła rodzą się z pozlepianych słów, dźwięków i ożywają w niezwykłych definicjach. Wgryzek szybko uczy się przepijać do właściciela, a chrynchłak patrzy spod byka na proszek. Rzeczy są przeciw - w końcu kanapka zawsze spada masłem w dół. Nawet w locie swobodnym pamięta o zachowaniu pewnej dozy złośliwości. I tylko dziwne, że nie słyszymy jej złowieszczego chichotu.

Aktorzy: Anna Lenczewska i Robert Żurek musieli nieźle nagimnastykować swoją pamięć, żeby zapamiętać tę armię wymienianych z imienia stworków. Warstwa językowa jest żywą i pulsującą w rytm wyobraźni tkanką. Wszystkie substancje mnożą się na skutek gruntownych poszukiwań, a więc najlepszą drogą do nirwany nieporządku jest artystyczny nieład. Zardzewiałe nożyczki i wieszak prowadzą nietypowy dialog wywołując u publiczności niekontrolowane wybuchy śmiechu. Skoro kilka miliardów minusów jest w stanie napełnić jeden naparstek, to już wiadomo, gdzie podziewa się pozostały miliard plusów - wystarczy zajrzeć do teatru Mumerus.



Justyna Mądro
miasteczkostudenckie.pl
3 sierpnia 2011