Rewolucji nie będzie

Gdyby nasi fabrykanci byli dobrymi ludźmi, nie byłoby nam ciężko w tych czasach - pisał w końcu XIX wieku noblista Gerhart Hauptmann. Wyreżyserowana przez Przemysława Wojcieszka opowieść o pracownikach wałbrzyskiej fabryki samochodów jest ponurym dowodem na aktualność twórczości autora słynnych "Tkaczy".

Scenografka Agata Andrusyszyn zamyka nas w blaszanym kontenerze fabrycznej hali, gdzie pośród taśm produkcyjnych i magazynowych palet harują współcześni niewolnicy ubrani w jednakowe pomarańczowe uniformy. Jak dawni stachanowcy, próbują doścignąć niemożliwe do doścignięcia normy produkcji. Wojcieszek zgrabnie używa Marksa, historia powraca jako karykatura. W tej szalonej punkowej rewii, rozgrywającej się w rytm gniewnych songów do muzyki Filipa Zawady, rozpiętej między naturalistycznym opisem a radykalnym manifestem politycznym, poza robotnikami oraz ich korporacyjnymi panami zjawiają się także nieco bardziej abstrakcyjne figury. Paweł Palcat, najpierw jako japoński prezes Toyoty, obnaża przed widzem naturę polskiego kapitalizmu, opartego na pańszczyźnianym resentymencie. A potem jako Hauptmann tłumaczy zaczytanemu weń Młodemu Robotnikowi (świetny Michał Surówka), dlaczego o romantycznej rewolucji socjalistycznej może dziś raczej zapomnieć. "Strefa" to spektakl nierówny, krzykliwy, brutalny. Ale przejmujący autentycznością - tekstu Adriana Hyrsza, aktorstwa, reżyserskich intencji.



Michał Centkowski
Newsweek Polska
6 grudnia 2017
Spektakle
Strefa