Siła plotki

Choć do plotkowania przyznajemy się niechętnie i ze wstydem, od wieków jest ono nieodłącznym elementem naszego życia, ściśle związanym z funkcjonowaniem w grupie społecznej. Któż z nas nie padł kiedyś ofiarą plotki? Kto choć raz nie usłyszał nieprawdziwej informacji na swój temat? Plotka jest obecna niemalże we wszystkich sferach naszego życia, czasem wywołuje ją niewinny żart, bądź zwyczajne nieporozumienie, często jednak jej źródłem jest zazdrość lub chęć zemsty. Popularność, jaką cieszą się dziś brukowce oraz liczne serwisy plotkarskie potwierdza jedynie ową, niestety niezbyt chlubną, ludzką skłonność do plotkowania

W sztuce motyw plotki pojawiał się już wielokrotnie, zdaje się jednak, że najlepiej mechanizm jej działania ukazał w swym filmie francuski reżyser i scenarzysta Francis Veber. Jego "Plotka" (Le Placard) z 2001 roku okazała się kinowym hitem, osiągając sukces zarówno artystyczny, jak i komercyjny. Bohaterem filmu jest Francois Pignion - klasyczny "everyman", przeciętny, niewyróżniający się z tłumu poczciwy księgowy. Opuszczony przez żonę i lekceważony przez syna Francois staje się obiektem drwin i przytyków ze strony współpracowników, ponadto właśnie dowiaduje się, że zostanie zwolniony z pracy. Co począć z takim pasmem niepowodzeń? Pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy Pignionowi to samobójstwo, przed tym dramatycznym krokiem ratuje go jednak sąsiad, podpowiadający nieszczęśnikowi dość ryzykowne, aczkolwiek, jak się okaże, skuteczne posunięcie. Ratunkiem przed zwolnieniem z pracy ma być domniemany homoseksualizm Pigniona, a właściwie sprytnie zaaranżowana plotka na temat jego odmiennych preferencji seksualnych. Pomysł okazuje się strzałem w dziesiątkę, który diametralnie odmieni życie głównego bohatera...

Po przewrotny i pełen zaskakujących zwrotów akcji scenariusz Francisa Vebera już po raz drugi sięgnął polski reżyser Tomasz Man. W 2007 roku zrealizował on "Plotkę" na scenie Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni (polska prapremiera), a ostatnio również w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. W obu inscenizacjach oparł się na przekładzie Barbary Grzegorzewskiej.

W sosnowieckim spektaklu reżyser na pierwszy plan wysunął samą historię Francoisa Pigniona, pozostałym elementom scenicznym nadając raczej funkcję dodatku. Choć nie obeszło się bez skrótów i pewnych zabiegów adaptacyjnych, to jednak nie wpłynęły one w znaczącym stopniu na konstrukcję fabularną, która w stosunku do scenariusza filmowego została zachowana w niemalże niezmienionej postaci.

Swych bohaterów osadził Man w dość funkcjonalnej przestrzeni scenograficznej, zaprojektowanej przez Anettę Piekarską-Man. Stanowi ją umieszczona na środku sceny przezroczysta i prostokątna konstrukcja z pleksiglasu. W tej zamkniętej przestrzeni, symulującej najpierw biuro, a następnie także mieszkania bohaterów i restaurację, rozgrywa się większość scen spektaklu. Rozwiązanie takie wyraźnie odgranicza świat przedstawiony od realnej przestrzeni widza, umożliwiając temu drugiemu bezpieczne podglądanie bohaterów, bez narażenia na bezpośrednią interakcję. Oczywiście pole gry wielokrotnie się tu poszerza - aktorzy przezroczystymi drzwiami wychodzą bowiem na proscenium, widzimy ich też grających za pleksiglasową konstrukcją. Jedynym minusem scen rozgrywanych w sztucznym pudełku jest zniekształcony głos aktorów, z konieczności wspomagany przez wiszące u sufitu mikrofony. Z tego też powodu aktorsko znacznie lepiej wypadają sceny usytuowane poza przezroczystą "klatką".

Poszczególne obrazy sceniczne, odsłaniające kolejne perypetie Francoisa Pigniona, oddzielane są konsekwentnie muzycznymi przerywnikami. Muzyka, skomponowana przez Tymona Tymańskiego, dodaje też dynamizmu samej akcji i działaniom aktorów. Zarówno warstwa dźwiękowa, jak i wizualna strona spektaklu (scenografia i sposób operowania światłem) składają się na spójną kompozycję sceniczną, w której jednak najważniejsze miejsce zajmuje aktor oraz opowiadana przez niego historia.

W inscenizacji Tomasza Mana bardzo wiele spoczywa na barkach aktorów - to oni są nośnikiem zarówno słownego, jak i sytuacyjnego komizmu. Wiele tu scen rozpisanych na duety, wymagających szczególnego rozłożenia akcentów pomiędzy partnerującymi sobie aktorami. Poza tym, w przypadku odgrywania nakreślonych przez Vebera konkretnych typów postaci - poczciwego nieudacznika, macho o skłonnościach homofobicznych, czy też skupionej na własnych potrzebach, egoistycznej żony - łatwo o przerysowanie burzące wrażenie autentyczności. Choć nie wszystkim aktorom sosnowieckiego teatru udało się owego przerysowania uniknąć, większość z nich w przypisanych im rolach odnalazła się znakomicie.

Wyróżnić należy tu przede wszystkim wcielającego się w postać głównego bohatera Adama Kopciuszewskiego. Jego Pignion to postać z krwi i kości, co ciekawe bynajmniej nie jednowymiarowa - to bohater, który zarówno bawi, wzrusza, jak i irytuje swą życiową niezdarnością. Ciekawym zabiegiem, a zarazem odstępstwem od filmowego pierwowzoru jest wprowadzenie do spektaklu alter ego Pigniona (w tej roli Grzegorz Kwas). Postać ta w inscenizacji Mana pojawia się zamiast sąsiada Pigniona i wypowiada jego kwestie. Wplecione w fabułę przedstawienia dialogi obu mężczyzn odzwierciedlają w istocie dwie sprzeczne strony osobowości głównego bohatera. W sosnowieckiej "Plotce" na szczególną uwagę zasługuje jeszcze jedna postać - to Santini, typowy macho, największy wróg Pigniona. Grający go Zbigniew Leraczyk doskonale ukazał kolejne etapy przemiany swego bohatera - z chłodnego, pozbawionego litości twardziela w troskliwego, skorego do wzruszeń wrażliwca.

Podobnie jak film Vebera, "Plotkę" Tomasza Mana należy odczytywać przede wszystkim jako pełną zabawnych dialogów i perypetii komedię obyczajową, obnażającą jednocześnie zakłamanie, hipokryzję i myślenie stereotypami obecne w każdym, nie tylko francuskim społeczeństwie.



Magdalena Figzał
Śląsk
24 lutego 2011
Spektakle
Plotka