Skok na głęboką wodę

Chociaż dyplomy teatralne przeważnie służą eksponowaniu mocnych i maskowaniu słabszych punktów warsztatu studentów, uczestnicy tegorocznego IV roku Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni podeszli do niego inaczej. Grając bardzo wymagający, pozbawiony wentyla bezpieczeństwa materiał, rzucają na szalę wszystkie swoje aktorskie umiejętności. I w wielu wypadkach wychodzą z tej próby zwycięsko.

Studenci szukali prawdziwego wyzwania, dlatego do współpracy zaprosili Adama Nalepę, reżysera w Trójmieście doskonale znanego głównie z pracy w Teatrze Wybrzeże (m.in. "Blaszany bębenek", "Czarownice z Salem", "Maria Stuart", "Faraon"), choć współpracującego również z Teatrem Muzycznym w Gdyni ("Mały Książę. Końcówka"). Postawił on na autorską interpretację tekstu Federico García Lorki "Krwawe gody" - gęstego od emocji, kipiącego od namiętności i pełnego zarówno "czystej", małżeńskiej miłości, jak i tej brudnej, zakazanej, podszytej zdradą. Spektakl jest praktycznie pozbawiony scenografii. Mając za wsparcie jedynie kostiumy i kilka rekwizytów, młodzi aktorzy muszą unieść całe przedstawienie na swoich barkach.

Wszystko dzieje się na andaluzyjskiej wsi. Jak to w małej społeczności - gdzie każdy zna każdego - miejscowe baby, poza prowadzeniem domu, zajmują się głównie plotkami. Kto, z kim, gdzie i kiedy? - doskonale wypełnia czas. A że we wsi ślub się szykuje z panną, co miała wcześniej innego narzeczonego, który jednak ostatecznie wziął sobie drugą, to i okazji do plotkowania nie brak. Zwłaszcza, gdy były narzeczony w towarzystwie ciężarnej żony zjawia się na weselu byłej ukochanej, co musi doprowadzić do skandalu.

Przedstawienie niemal pozbawione jest ozdobników i składa się z dwóch planów. Jeden z nich umożliwia prowadzenie akcji dramatu, w której centrum znajduje się Matka narzeczonego i jego wybranka - to zderzenie dwóch światów, światopoglądów i starcie dwóch silnych kobiet zarazem. W spektaklu Nalepy jak na dłoni widać też konflikt międzypokoleniowy, uniemożliwiający Matce i Narzeczonej porozumienie. Wyłączone z właściwej akcji dramatu są postaci balansujące na pograniczu świata bohaterów w drugim planie - wyznaczający ramy spektaklu niczym fatum La Luna (Księżyc) i La Muerte (Śmierć), przy wsparciu innego bohatera z pogranicza świata bohaterów - El Loco (Szalony). Ta trójka rozsadza powagę scen, pozwala przekłuć nieunikniony balon kiczowatego melodramatu, jaki staje się udziałem uczestników wesela Narzeczonej i Narzeczonego.

Nim dojdzie do zawiązania akcji, studenci dokonują efektownego stepowanego entrée w stylu flamenco. Później zaś akcji towarzyszą mniej lub bardziej zgrabnie wkomponowane w spektakl piosenki hiszpańskojęzyczne m.in. Shakiry, Manu Chao, Cesarii Evory czy Rebekah Del Rio w nowych aranżacjach autorstwa Artura Guzy. Stanowią one komentarz do sytuacji na scenie (w programie do spektaklu znajdują się ich polskie tłumaczenia).

Reżyser bardzo precyzyjnie konstruuje przestrzeń, w której radzić sobie muszą studenci. Najbardziej wyrazistą rolę starej, surowej, zasznurowanej przez gorset oczekiwań i powinności wobec wybranki syna Matki zbudowała Weronika Nawieśniak, która (co warto podkreślić - bez charakteryzacji) za pomocą niemal pozbawionej mimiki twarzy, starczej postawy i drobnych kroczków, bez cienia ironii buduje postać wyniosłej i władczej matrony, prawdziwej głowy rodziny. Nawieśniak tworzy postać bardzo przekonującą, ale jednowymiarową, stworzoną wedle ściśle określonego pomysłu, konsekwentnie trzymając się określonej pozy, przekonując przy tym o swoim dużym potencjale aktorskim.

Jej sceniczna rywalka - Narzeczona - to z kolei postać wielowymiarowa, pełna sprzeczności, którą Joanna Pasternak słusznie niuansuje. Początkowo jej bohaterka przyjmuje zasady gry Matki, wyraźnie manifestując niezgodę na narzucaną jej niemal siłą podległość. Pasternak potrafi odegrać emocje targające jej bohaterkę, po pozornej kapitulacji Narzeczonej wobec Matki stopniowo dojrzewa do buntu. To niezwykle dojrzała i najtrudniejsza z ról "Krwawych godów", nie tak precyzyjna jak Matka, niepozbawiona może słabszych momentów, ale zdecydowanie najodważniejsza w całym spektaklu. Udało jej się uwiarygodnić dramat swojej bohaterki, odmalować szereg barw, lęków i obaw towarzyszącej jej przed skokiem na głęboką wodę, który - podobnie jak koledzy i koleżanki decydując się na tak trudny materiał - zdecydowała się wykonać.

Trzecią zdecydowanie wartą uwagi rolę stworzyła Katarzyna Domalewska, jako La Muerte rozbijająca powagę scen, przez większość czasu obecna gdzieś na marginesie akcji, by w drugim akcie dosłownie i w przenośni wziąć sprawy w swoje ręce. Do niej należy przejmujący finał spektaklu ze słynnym "Llorando" Rebekah Del Rio wykonanym a capella. Spośród panów, uwagę skupia na sobie Ojciec Narzeczonej grany przez Grzegorza Millera. Jego bohater jest mieszanką ojcowskiej dumy i desperacji, z jaką stara się wydać za mąż córkę.

Bezkompromisowe warunki, jakie zaproponował Adam Nalepa, nie dają specjalnie okazji, by ukryć aktorskie niedoskonałości. Jednak studenci SWA niwelują je ogromnym zaangażowaniem i poświęceniem, mając też okazję wykazać się wokalnie, z czego chętnie korzystają. Bardzo dobrze brzmi w "Hoy día luna, diá pena" Kacper Kubryński, emocje po stracie ukochanej udanie przenosi na widownię Grzegorz Miller w "Espérame En El Cielo", operowym głosem zaskakuje Kinga Taront w "Bachiana no 5". Dobrze brzmi również Hanna Nowakowska w "Puro Teatro". Za to najciekawszy pomysł ma reżyser na odważne wykonanie "Bésame" w tercecie miłosnym Narzeczonego (Mateusz Feliński), Narzeczonej (Joanna Pasternak) i Leonarda (Sławomir Banaś).

Sam spektakl spełnia swoją rolę, choć pierwszy akt jest zdecydowanie zbyt długi. Dynamiczne, ciekawe, krótkie sceny podczas wesela poprzedzono w nim bardzo długim wstępem poświęconym na zbudowanie klimatu wokół ślubu w dwóch domach pary młodej. Z korzyścią dla przedstawienia śmiało można by zrezygnować przynajmniej z połowy przedłużających się scen, będących w dużej mierze popisem Weroniki Nawieśniak. Niemniej, "Krwawe gody" potraktować można jako chrzest bojowy 12 przyszłorocznych absolwentów Studium Wokalno-Aktorskiego, za który z pewnością należy im się duże uznanie.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
6 grudnia 2017
Spektakle
Krwawe gody
Portrety
Adam Nalepa