Szekspir w stoczni

„H." Jana Klaty z 2004 roku to spektakl Teatru Wybrzeże pokazywany w Stoczni Gdańskiej w ramach obchodów 40-lecia porozumień sierpniowych.

Online jest do zobaczenia w serwisie Ninateka. Klata jest reżyserem teatralny i dramaturgiem, na swoim koncie ma ponad 30 spektakli zrealizowanych na deskach polskich i zagranicznych teatrów. To także laureatem Paszportu Polityki i Nagrody im. Konrada Swinarskiego.

Jego dzieło to współczesna interpretacja „Hamleta" Szekspira. Tym razem akcja rozgrywa się w gdańskiej stoczni, historycznym ośrodku protestów Solidarności. Już pierwsza scena, w której tytułowy bohater (Marcin Czarnik) rozgrywa wraz z Horacjo (Cezary Rybiński) partię golfa, a w tle słychać „Seven Nation Army" zespołu The White Stripes, tworzy swego rodzaju atmosferę bezcelowości i bezsensu. W kolejnej scenie widzimy jak władca (w tej roli Grzegorz Gzyl) prowadzi lekcję wymowy nazw drogich francuskich trunków, zamiast zajmować się sprawami państwa, czy losem poddanych, woli wymawiać skomplikowane nazwy upajające go bardziej niż samo wino. Być może reżyser diagnozuje w ten sposób kondycję współczesnego polskiego społeczeństwa, które po upadku PRL-u zachłysnęło się konsumpcją i brakiem ograniczeń.

Innym razem Ofelia (Marta Kalmus) wyciąga listy, które otrzymała od ukochanego, mają formę kiczowatych grających kartek. Rozstawia je i akcja toczy się dalej przy dźwiękach piszczącego Sto lat. Punktem kulminacyjnym jest scena nad wodą, gdzie otoczone przez stoczniowe żurawie, pływa ciało Ofelii. Hamlet i Laertes (Maciej Brzoska) rzucają się do wody. Płetwonurkowie wyławiają trupa i pakują go do białego worka. Następnie znowu w stoczniowej hali słuchamy rozmowy Hamleta z Horacym (Cezary Rybiński) i podglądamy pojedynek z Laertesem.

Podglądamy, bo dzięki żywej akcji, dynamicznej pracy kamery i montażowi (Katarzyny Adamik) mamy wrażenie, że nie jesteśmy widownią, ale zwyczajnie nieproszonymi gośćmi na królewskim dworze. Uczestnikami, nie obserwatorami. Świetnie sprawdził się też efekt rozmazanego obrazu i dłuższej ekspozycji, którego użyto w kilku ujęciach filmowej rejestracji, na przykład podczas rezygnacji Hamleta z zamordowania modlącego się Klaudiusza. Chaotyczny, nieco modernistyczny montaż był jedynie dopełnieniem scenografii, jaką były surowe przestrzenie stoczni.

Nieprzypadkowe są także kostiumy (za które odpowiedzialna była Justyna Łagowska) – stroje do szermierki i sportowe buty potęgują odbiór dworu jako przestrzeni ciągłego boju, przekrętów i idei życia bohaterów jako ciągłej gry. Nieco gorzej jawi się niestety sama gra aktorska. Mniej więcej w połowie spektaklu, bohaterowie tracą moc przekonywania i można odnieść wrażenie, że są tam z przypadku lub zwyczajnie zapomnieli, że grają dla widowni, nie samych siebie. Akcja wtedy zwalnia, a na ekranie pojawia się niezrozumiały zamęt.

Chociaż niektóre sceny wydają się być przypadkowe, całość jest spójną interpretacją szekspirowskiej tragedii. Klata zręcznie przekłada znaną historię na współczesną rzeczywistość, sprawia, że jest też opowieścią o polskości i zagubieniu współczesnego człowieka.

Przedstawienie skłania do refleksji i pokazuje, że chociaż „Hamlet" został przeniesiony do innej czasoprzestrzeni, wciąż ukazuje cierpienie i porusza swoją aktualnością.



Nikola Kardasz
Dziennik Teatralny
6 lipca 2022
Spektakle
H.
Portrety
Jan Klata