Ucieczka od Bobiczka

Polskie teatry dostały Levinowej biegunki. Wszyscy wszędzie wystawiają sztuki Hanocha Levina. Nie to, żebym miał coś przeciwko temu znakomitemu izraelskiemu dramatopisarzowi. Wręcz przeciwnie, lubię go bardzo, a jednym z moich absolutnie ukochanych przedstawień jest "Krum", którego Krzysztof Warlikowski zrobił onegdaj w TR Warszawa. Ale panująca w naszym kraju levinomania staje się coraz bardziej męcząca. Tym razem na warsztat poszedł "Zimowy pogrzeb", który pod zmienionym tytułem "Bobiczek" wyreżyserował w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu Łukasz Kos. I tu niespodzianka, zmęczenia nie było.

Laczek Bobiczek, po śmierci swojej matki, próbuje poinformować o dniu i godzinie pogrzebu najbliższą rodzinę, którą zawiaduje ciotka Szracja. Ale Szracja, zafiksowana przygotowaniami do ślubu córki (400 zaproszonych gości i 800 zarąbanych kurczaków), odmawia przyjęcia do wiadomości smutnej prawdy o śmierci Alte Bobkowiczowej i organizuje, wraz z mężem, córką, przyszłym zięciem i teściami córki wielką ucieczkę od wiadomości o śmierci. Czy można w dniu, w którym zaplanowane jest radosne wydarzenie, jakim bez wątpienia jest ślub i wesele, smucić się na pogrzebie? Czy śmierci można uciec? Czy można ją wykiwać, oszukać, ograć? Bohaterowie sztuki Hanocha Levina próbują to zrobić na wszelkie sposoby. W absurdalnej ucieczce lądują nawet na szczycie Himalajów.

Spektakl Kosa jest bardzo zabawnym i - użyłbym słowa - filuternym dziełem. Reżyser świetnie bawi się konwencją burleski, dowcipnie pokazując od kuchni cały arsenał środków teatralnych, używanych do wywołania określonych efektów. Kiedy bohaterowie idą plażą, na której strasznie wieje - kroczą po prostu przed nimi panowie techniczni z wielkim wentylatorem. Tybetańską mgłę robi pan chodzący koło aktorów z dymiarką. Nawet mieszkania bohaterów są na chybcika budowane niedbale na scenie. Takie zabiegi powodują, że tekst zyskuje na sile, a absurdalność jest jeszcze spotęgowana.

Aktorsko też się sprawy nie mają źle, a gra w tym spektaklu całe dyrektorstwo Teatru Zagłębia: Szrację - bardzo dobra Dorota Ignatjew, a Baraguncele (ojca pana młodego) - Zbigniew Leraczyk. Łeb w łeb idą z nimi Maria Bieńkowska jako Cickewa i Wojciech Leśniak jako Raszes. Ale na szczególną uwagę zasługuje sam Bobiczek, czyli Marek Kossakowski, który gra naprawdę świetnie, z charakterem. Pomijam już zupełnie fakt, że sam jest postury dość nikczemnej (niewysoki, drobny, chudy), Bobiczkiem jest więc wymarzonym. Widziałem Kossakowskiego wcześniej w "Zaklętych rewirach" Adama Sajnuka (koprodukcja Teatru Konsekwentnego i Teatru Studio w Warszawie) i pamiętam, że zwrócił wówczas moją uwagę swoją rolą Tarasa. Powierzenie temu młodemu aktorowi roli Bobiczka była wyjątkowo trafnym posunięciem.

"Bobiczek" to kolejna - po "Korzeńcu" duetu Śpiewak/Brzyk - udana premiera Teatru Zagłębia i jak tak dalej pójdzie, to śląskie teatry będą się musiały ze wstydu zamknąć.



Mike Urbaniak
panodkultury.wordpress.com
26 marca 2013
Spektakle
Bobiczek