W filmie królem jest reżyser, w teatrze aktor i jego widz

Jeżeli aktor jest używany, żeby ją pokazać, to taki teatr mnie nie interesuje. W ogóle nie lubię ideowego teatru. Nie lubię tak zwanego teatru publicystycznego, politycznego. Nie wiem w ogóle, co to znaczy. Teatr jest dobry albo niedobry.

Z Wojciechem Pszoniakiem, jednym z najlepszych polskich aktorów i chyba najbardziej wszechstronnym, rozmawia Ewa Mazgal z Gazety Olsztyńskiej.

Jest jednym z najlepszych polskich aktorów i chyba najbardziej wszechstronnym. Mimo wielkich artystycznych osiągnięć stara się zachować dziecięcą otwartość i chętnie dzieli się swoją wiedzą.

Ewa Mazgal: Jednym z pierwszych spektakli, w których pan wystąpił, była "Klątwa". Ponieważ niedawno inscenizacja "Klątwy" w Teatrze Powszechnym była na ustach wszystkich, także tych, którzy do teatru nie chodzą, porozmawiajmy o tej metodzie pracy teatralnej, w której oryginalny tekst autora jest tylko pretekstem. Co pan sądzi o takim rodzaju teatru?

Wojciech Pszoniak: - Ja tego w teatrze nie lubię. Zawsze robiło się i robi adaptacje sztuk. Natomiast u nas, szczególnie po przemianach, w świecie zdezorientowanych reżyserów i aktorów, zapanował straszny chaos. Tego spektaklu nie widziałem, ale o nim czytałem. I aktorzy są tam używani. Idea jest ciekawa, jeżeli przechodzi przez człowieka. Jeżeli aktor jest używany, żeby ją pokazać, to taki teatr mnie nie interesuje. W ogóle nie lubię ideowego teatru. Nie lubię tak zwanego teatru publicystycznego, politycznego. Nie wiem w ogóle, co to znaczy. Teatr jest dobry albo niedobry.

Ale eksperyment był w teatrze zawsze!

- Był, oczywiście! Był Kantor, Grotowski, Stanisławski też był eksperymentatorem. Ale w tym przypadku mamy do czynienia z płytką hochsztaplerką. Poza tym reżyserzy tak ciachają autorów! Jak ci się nie podoba, to napisz coś sam! Do tekstu trzeba podchodzić z delikatnością. Tak jak do Beethovena. Nie można Beethovena pociąć, przecięć i złożyć od nowa. Nie zgadzam się na to!

Pana role filmowe układają się w bardzo zróżnicowaną emocjonalnie i charakterologicznie amplitudę. Najpierw byt prawdziwie szatański Diabeł u Żuławskiego, potem Moryc w "Ziemi obiecanej" i Robespierre, a do tego wszystkiego Korczak, osoba nieskończenie dobra. Studentom pokazał pan, jak bardzo wymagające i czasochłonne jest budowanie postaci.

- Sztuka aktorska jest taka jak człowiek -jest ciekawa w momencie, kiedy jest eklektyczna. Nie mogę wyobrazić sobie, bym był aktorem, który gra całe życie to samo. Wtedy byłoby to głupie zajęcie i nie byłbym aktorem. Jest tyle ciekawych zawodów. Bo co jest najpiękniejsze w aktorstwie...?

No właśnie, co?

- Napisałem taki wiersz, że sztuka aktorska nie potrzebuje niczego - ani pędzla, ani dłuta. Niczego. Wyraża się poprzez spojrzenie czy uśmiech. Człowiek jest z natury rzeczy niesamowicie bogaty, ma wielkie zasoby. W związku z tym każdą postać, od Robespierre'a przez Korczaka czy Jezusa...

Zapomniałam, że zagrał pan go w "Piłacie i innych" Andrzeja Wajdy...

- Patrzę na te postaci, widzę ich rozpiętość, ale taka właśnie rozpiętość jest we mnie. Ja taki jestem, choć nie używam tych wszystkich zasobów w codziennym życiu. Mam jednak takie możliwości. I próbuję studentom powiedzieć, że to jest fascynujące, kiedy człowiek może zobaczyć siebie i przez siebie innego. Wtedy może go, mimo wszystkich różnic, lepiej zrozumieć. W tym jest wielkość i bogactwo sztuki aktorskiej.

Pokazał pan nam wszystkim wielkość i bogactwo sztuki aktora teatralnego. Jak jest w przypadku roli filmowej?

- Aktorstwo filmowe jest zupełnie czym innym. Między nim a aktorstwem teatralnym jest taka sama różnica jak między fotografem i malarzem. Jest to nieporównywalne. Gdy piję wodę w teatrze, to nikt tego nie może mi zmienić. A w filmie reżyser może taką scenę przemontować i będzie znaczyła coś zupełnie innego. I w związku z tym, mimo że w tylu filmach wżyciu wystąpiłem, nie uważam sztuki aktorstwa filmowego za sztukę aktorską sensu stricto. W filmie wszystko jest cięte, zmieniane.

Można powiedzieć, że film, a więc i postaci w nim występujące, tworzą reżyser i montażysta.

- Tak, królami są reżyser i montażysta. A w teatrze nic pani nie zmieni. Reżyser idzie do domu, podnosi się kurtyna i na scenie aktor zostaje. I to coś, co jest zresztą tajemnicą dobrego teatru, uruchamia widza. W teatrze widz nie ogląda (bo kiedy ogląda, to jest zły teatr). Widz uczestniczy. Jest elementem niezbędnym w tej układance, podobnie jak aktor. Aktorstwo teatralne jest dużo bogatsze, ciekawsze, ale i trudniejsze. W teatrze aktor, chory, nie chory, musi grać. A w serialu czy filmie jest prościej i kasa jest dużo większa. Ale może to dobrze, bo w ten sposób następuje selekcja naturalna.

Selekcja w tym sensie, że w teatrze pozostają tylko ci, którzy bardzo chcą?

- Ci, którzy teatr kochają.

Jest pan aktorem z ogromnym doświadczeniem, osobą, że użyję pańskiego bardzo obrazowego określenia, wewnętrznie poszerzoną. Jak pan pracuje w teatrze z reżyserami? Młodszymi, z mniejszym doświadczeniem, i tymi z równie dużym? Kłóci się pan z nimi? Dyskutuje?

- Nie mógłbym inaczej. Jestem też reżyserem, ale gdy gram, zapominam o tym, nie mądrzę się. Staram się słuchać. Jestem aktorem otwartym. Każda moja rola jest zawsze pierwszą rolą. Z młodymi pracowałem i nigdy, czy to w filmie czy w teatrze, nie miałem żadnego problemu. Może potrafiłem ich przekonać do swoich racji? Nie mówię nigdy z wysokości: Ja, Wojciech Pszoniak. Nie mam takiej potrzeby.

Czy każdy może zostać aktorem? Kiedy pan zdawał do szkoły, szkół aktorskich było w Polsce kilka, w Warszawie, Krakowie i Lodzi. Dzisiaj jest ich mnóstwo i mnóstwo młodych ludzi do nich zdaje w nadziei kariery. Kto ma szanse? A kto nie?

- Najważniejszą cechą, niezbędną w tym zawodzie, i przemawia za tym wiele lat mojego doświadczenia, jest jednak siła, charakter. Nie wszyscy mogą być aktorami, tak jak nie wszyscy mogą być pianistami. Potrzebne są pewne zdolności, które można rozwinąć. Ale jak patrzę na swoich studentów, to widzę, że temu i temu człowiekowi będzie bardzo źle, bo jest słaby. A w aktorstwie obciążeniem nie jest budowanie ról, tylko samo życie aktora, ta ułuda kariery. Dziewczyny się starzeją. W życiu każdego człowieka jest to problem, ale aktor z czasem walczy. Jeżeli nie przyjmie byle jakiej roli dzisiaj, to wydaje mu się, że nie zagra już niczego więcej. Ina to trzeba mieć siłę. W tym zawodzie sukces jest gorszy niż brak sukcesu. Bo często kończy się alkoholizmem, narkotykami, załamaniem, jak u Marylin Monroe. Czasem przychodzą do mnie rodzice i pytają, czy ich dziecko się nadaje.

I co im pan mówi?

- Mówię, że trzeba się nad wyborem aktorstwa głęboko zastanowić. To jest zawód tylko dla najwybitniejszych. Można być bardzo dobrym lekarzem w małym miasteczku. Z aktorem jest jednak inaczej. Ale jeśli ktoś kocha teatr, będzie dobrym aktorem także w niedużym mieście, poza Warszawą.

Podobało mi się to, co powiedziałam o potrzebie zachowania dziecięcej otwartości i wrażliwości. Aktor ma mieć zdolność tworzenia rzeczywistości. Jak chłopiec, który leci z drewnianym karabinem, strzela i nie myśli o tym, że jest to zabawka, a wojna nie jest prawdziwa. Rozumiem, że pan taką dziecięcość zachował?

- Próbuję.

___

Warsztaty w Jaraczu - W Olsztynie Wojciech Pszoniak poprowadził w ubiegłym tygodniu trzydniowe warsztaty ze studentami Studium Aktorskiego przy Teatrze Jaracza. Na ich zakończenie wszyscy spotkali się z aktorami, pracownikami teatru i dziennikarzami. Wojciech Pszoniak mówił m.in. o zepsuciu i aktorstwa, i widza, który jest skundlony i patrzy na wszystko oczami widza telewizyjnego. Jako przykład podał zasłyszaną opinię: - No, sztuka była dobra, ale nie było żadnego aktora z serialu... Zwrócił też uwagę, że wielu studentów źle mówi. - Aktor musi wyraźnie mówić, tak jak pływak musi umieć pływać... Pszoniak opowiadał też o przygotowywaniu roli, o tym, że najbardziej fascynujące w tej pracy jest wchodzenie w siebie. - Żeby to miało sens, trzeba pracować nad sobą - przekonywał. - Trzeba czytać, mówić, obserwować.
Jego zdaniem na scenie nie ma czasu przeszłego. W dobrym teatrze wszystko dzieje się tu i teraz, przywoływane sztuką aktorską, budowaniem obrazów poprzez emocje. Studenci pod okiem mistrza pokazali króciutkie fragmenty swoich zadań warsztatowych. Widzowie mogli zobaczyć, jak bardzo budowanie roli przypomina trening uważności.

Wojciech Pszoniak - urodził się w 1942 roku we Lwowie. Jeden z najlepszych polskich aktorów, pedagog i reżyser. W 1968 roku ukończył PWST w Krakowie. Występował w Starym Teatrze, Teatrze Narodowym i Teatrze Powszechnym w Warszawie. Był wykładowcą w warszawskiej PWST. Od końca lat 70. XX w. grał w teatrach francuskich. Potem wyjechał na stałe do Paryża. Grał u najlepszych polskich reżyserów teatralnych i filmowych. Ostatnio wystąpił w filmie "Excentrycy" Janusza Majewskiego, zrealizowanego na podstawie scenariusza olsztyńskiego pisarza Włodzimierza Kowalewskiego.



Ewa Mazgal
Gazeta Olsztyńska
24 maja 2017