Wciągnięci do tańca

Perfekcyjny ruch i na wskroś współczesne obrazy spojone z piękną muzyką to wielkie atuty premiery Sceny Tańca w Teatrze Muzycznym Capitol. "Tempus Fantasy" to pole dla wyobraźni nie tylko twórców, ale też widzów przedstawienia.

Sztuka z definicji ma to do siebie, że każdy odbiera ją indywidualnie, posługując się własną wrażliwością. A kiedy nie ma słów (w tym przedstawieniu jest ich tylko kilka) i spektakl składa się z muzyki i obrazów, wyniesiemy z niego to, co do teatru przynieśliśmy we własnych głowach i sercach, wzbogacone twórczą wizją artystów.

Dla Jacka Gębury, autora libretta, choreografii i reżysera przedstawienia, "Tempus Fantasy" jest spektaklem o postrzeganiu świata przez artystę i kreacji rzeczywistości przez jego dzieło, o miłości w społeczeństwie i zapewne o wielu innych sprawach. Odebrałam to przedstawienie jako obraz społeczeństwa rządzącego się własnymi prawami, żyjącego według swoistych układów i choreografii. Spektakl nie powstałby, gdyby nie wydana niedawno płyta Katarzyny Borek i Vojto Monteura pod tym samym tytułem. Dwójka muzyków jest zresztą nierozerwalną częścią przedstawienia - nie tylko grają muzykę na żywo (Katarzyna Borek na fortepianie, Vojto Monteur używa elektroniki), ale są żywą tkanką spektaklu. Całość zaczyna się dobrze wyreżyserowanym wejściem na scenę pianistki. Ile tu pięknych, przetworzonych, a przecież znanych dźwięków - artyści korzystają z utworów Rachmaninowa, Prokofiewa, Liszta, Chopina, Albeniza, Góreckiego, Ravela, Debussy'ego, Bartoka. Widzimy społeczność (jeśli ktoś chce, zobaczy społeczność artystyczną - dla mnie to po prostu ludzkość), biegającą, czy może tańczącą wokół swoich spraw. Kiedy dwoje z ludzi znajduje miłość (Maja Lewicka i Piotr Małecki doskonale kreują obrazy miłosne), ich związek nie może podobać się wszystkim - społeczeństwo przeszkadza miłości. Obezwładniający wpływ innych ludzi trzeba z siebie strzepnąć, by iść dalej, własną, autorską drogą, jak Michał Szymański - tancerz świetnie pokazał ten obraz. Współczesność jest ważna dla wszystkich - zdaje się mówić tańcem (czy to breakdance?) Mateusz Brenner. Niezwykła jest Ilona Gumowska - jedyna w spektaklu tancerka w długiej sukni, która, co wydaje się niemożliwe, jej nie przeszkadza. Świetnym zabiegiem jest włączenie projekcji wideo (Jakub Lech i Jakub Hader - ich autorzy - sprawili, że projekcje są po prostu częścią przedstawienia). Także na wideo oglądamy sceny w wodzie - pozaziemskim świecie, do którego trafi człowiek, by przyjrzeć się swemu życiu z innej perspektywy. Najbardziej niespodziewaną, a inspirowaną wypadkiem L.U.C.-a podczas wiosennego Przeglądu Piosenki Aktorskiej jest scena, kiedy artyści wpadają do zapadni. To mocno kontrowersyjna część przedstawienia. Całość jest dopracowana w szczegółach, choć widzowie siedzący za pianistką nie zobaczą wielu z nich, rozgrywających się przed Katarzyną Borek i jej instrumentem.



Małgorzata Matuszewska
Gazeta Wrocławska
1 czerwca 2015
Spektakle
Tempus fantasy