Wojownik współczesności

Rozmowa z Janem Klatą, reżyserem "Sprawy Dantona".

Małgorzata Bryl: Czy okres zalewu dramaturgicznego w okresie publikacji także pańskiego dramatu („Uśmiech grejpruta”) można rzeczywiście nazwać przełomem artystycznym na miarę nowego pokolenia - „Pokolenia porno”?

Jan Klata:
To już jest dla mnie dość stara sprawa.

M.B: Jaki jest współczesny dramat?

J.K:
Współczesny.

M.B. Jakie są pana kryteria doboru tekstu dramatycznego w pracy reżyserskiej?

J.K.
: Chciałbym osiągnąć analizę rzeczywistości niezależnie od tego, czy zajmuję się tekstami współczesnymi czy klasycznymi. Jednak nie zawsze jest tak, że przekładamy wszystkie dramaty na współczesność. Czasem na nie-współczesność, na przykład na lata 70. w przypadku „Rewizora”, albo realia całkiem uniwersalne, tak jak w „Hamlecie”. A niekiedy interesuje mnie pewien rodzaj konglomeratu różnych epok, który widać przy „Sprawie Dantona”.

M.B.: Właśnie, dlaczego zainteresowała pana sztuka Przybyszewskiej – rzadko wystawiany dramat?

J.K.:
Ponieważ opowiada o czymś bardzo istotnym dla nas – czasach wielkiej i gwałtownej zmiany. Mówi o rewolucji na każdym polu, nie tylko politycznym, ale też estetycznym i obyczajowym. „Sprawa Dantona” zaczyna opowieść w takim momencie, który jest niezwykle istotny dla nowożytności – Rewolucji Francuskiej. My z tego właśnie miejsca dochodzimy do współczesności. Interesuje mnie proces przemian, które współcześnie zachodzą równie szybko i rozlegle, to znaczy na wszystkich polach.

M.B: Jak pan ocenia swoje szanse na „Laur Konrada” podczas tegorocznych „Interpretacji”?

J.K:
Przyjeżdżam tu piąty rok i nie mam już niczego do powiedzenia w tej sprawie.

M.B.: Czy zatem Festiwal Sztuki Reżyserskiej to wciąż ten sam festiwal? Jak się pan zapatruje na ideę „Interpretacji”?

J.K.:
Temu festiwalowi na mapie teatralnej jest już bardzo trudno. Być może w momencie, gdy się „Interpretacje” pojawiły to był jakiś niezwykły pomysł i wydarzenie. Obecnie mamy do czynienia z mistrzostwami Polski w reżyserowaniu w kategorii juniorów.

M.B: A co jest w tym złego?

J.K.:
Juniorzy? Sami w sobie oczywiście nie są źli. Miejmy jednak nadzieję, że ekipie, która na nowo chce stworzyć ten festiwal po kilku edycjach, według mnie, pewnego upadku za pana Kazimierza Kutza, uda się tchnąć nowe życie w ten festiwal.

M.B. Jakie jeszcze współczesne problemy nurtują pana na tyle, że chciałby pan je podjąć w teatrze?

J.K.:
Zapraszam do Teatru Śląskiego w przyszłym roku na kolejną edycję festiwalu. Wtedy okaże się jaki jeszcze problem poruszę.

M.B.: Czyli obecność pana przedstawienia na kolejnych „Interpretacjach” jest czymś pewnym?

J.K. :
Pozostawię to bez komentarza.

M.B. Dziękuję panu za rozmowę. 



Rozmawiała Małgorzata Bryl
Dziennik Teatralny Katowice - Gazeta Festiwalowa
14 marca 2009
Portrety
Jan Klata