Wszystko przyjąć na Klatę to za mało

Wiem, że reżyser "Wroga ludu" przyjmie wszystko na klatę, ale nie możemy go z tym zostawić samego, bo tym razem to także nasza klata. Czas na aktywną solidarność! - pisze Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.

Końcówka roku jubileuszu ćwierćmilenijnego w teatrze publicznym w Polsce może być dla całej polskiej kultury rozpoczęciem walki o tożsamość.

W Krakowie szykuje się akcja społeczna, która ma być w założeniu początkiem większego planu oczyszczania polskiej kultury. 12 listopada na łamach portalu Polonia Christiana (www.pch24.pl), pod paskiem z hasłem: "Raport z oblężonej Europy" i banerem "Uwaga nadchodzą. Piąta kolumna kalifatu", możemy przeczytać artykuł Jan Klata do wymiany! Rusza społeczna akcja zmierzająca do odwołania dyrektora Starego Teatru w Krakowie autorstwa Marcina Austyna, a w nim m.in. taki fragment:

"Krakowska inicjatywa ma stworzyć pewien precedens, który doprowadzi do kolejnych zmian w innych teatrach, prowadzących do oczyszczenia atmosfery panującej na scenach narodowych. Chodzi bowiem o krzewienie wartości i propagowanie inicjatyw ważnych z punktu widzenia państwa polskiego. - Problem Starego Teatru to początek drogi. Bo w Polsce jest więcej scen narodowych, które wymagają zmian. Z pewnością jednak powodzenie krakowskiej akcji stworzyłoby precedens, który ułatwiłby kolejne działania - ocenił Stanisław Markowski". za: www.pch24.pl.

Każdy uczciwy i rozsądnie myślący człowiek nie ma problemu z ustosunkowaniem się do takiej tezy. Stanisław Markowski też ma prawo do swoich pomysłów i planów, wszak żyjemy w wolnym kraju. Nie znam osobiście autora pomysłu S. Markowskiego. Niewykluczone jest, choć nieoczywiste, że jest nim sam Markowski. Takich Markowskich może być więcej, dobrze zorganizowana akcja społeczna może być długa, dotkliwa, męcząca aż wreszcie z pomocą przyjdzie ktoś, kto na prośbę lub litując się nad losem Krakowa czy polskiego teatru, skompromituje i wyrzuci wroga ludu. Syndrom oblężonej twierdzy mutuje się i jest nieśmiertelny

Pierwsze reakcje są na razie spokojne, bo to dopiero zajawka akcji. Wśród komentarzy często przewija się głos pt.: "no to się zaczęło". Nawiązuje on oczywiście do stanów lękowych znaczącej części inteligencji, głównie kreatywnej. Teza, że przyjdzie PiS i zrobi porządek w polskiej kulturze, czyli zniszczy jej nurt poszukujący i krytyczny, jest wręcz obowiązująca. Na pewno kultura, zaraz pewnie po mediach, będzie jedną z najważniejszych domen życia społecznego, które nowa władza będzie chciała opanować i kontrolować. I nie ma w tym nic dziwnego, to przecież polityka. Oczywiście należy mieć zaufanie do nowego ministra i jego doradców. Profesor Piotr Gliński, który zasiada w ławach rządowych w randze wicepremiera, co może być oznaką ważności kultury w programie Prawa i Sprawiedliwości, jest, jak mówi jeden z polityków PiSu, "romantycznym inteligentem" oraz "bezinteresownym i naiwnym odpowiednikiem Jerzego Buzka". Warto przypomnieć tu też cele, jakie chce realizować P. Gliński: stabilizacja sytuacji środowisk związanych z kulturą, sprawiedliwy dostęp do kultury, dialog z kulturą masową w celu promowania pozytywnego, kulturalnego snobizmu i prowadzenie uczciwej polityki historycznej. Postulatywnie brzmi to uczciwie i należy przyjąć to w dobrej wierze. Dlatego jest szansa, że minister na przykład wykona szybki ruch i nie dojdzie do akcji krakowskiej a Teatr Stary pod dowództwem Jana Klaty, w ramach pierwszego celu prof. Glińskiego, będzie bardziej stabilny. Dlatego ludzie dobrej woli powinni jak najszybciej porozmawiać z pierwszym wicepremierem, wykazać mądrość i chęć działania dla dobra wspólnego.

O ile jednak dojdzie do akcji krakowskiej, powinna się ona spotkać ze skuteczną kontrakcją, która będzie precedensem, skutecznie przestrzegającym przed podobnymi "spontanicznymi" akcjami w Polsce. Działania Markowskiego to nie szlachetne nieposłuszeństwo obywatelskie, tylko cyniczna hucpa. Marzyłby mi się, pewnie nie tylko mi, spontaniczny, nieorganizowany udział obywateli w odbiorze sztuki, choćby jak najbardziej krytyczny i bolesny, ale "Hańba 2013" była działaniem stricte politycznym. Podobnie jest z nowym pomysłem, a potwierdza to sam Markowski, który nie chodzi do teatru i nie kryje się z tym. Nie mamy złudzeń - tutaj chodzi o brutalną akcję, której celem jest ograniczenie wolności artystycznej. Jedyna uczciwa postawa to działanie. Trzeba jednak robić to mądrze, bo mamy do czynienia z prowokacją.

Przede wszystkim trzeba rozmawiać i pozyskiwać dla idei wolnej sztuki osobę po osobie. Jest tak wielu mądrych ludzi w Krakowie i środowisku, że jestem spokojny o końcowy sukces. Natomiast nie można zaspać, przeoczyć, oddać inicjatywę. Mechanizmy społeczne i socjotechniczne są nam znane, uaktywnią się i będą coraz odważniejsze najgorsze intencje i pobudki. Może się to dziać za pewnym, oczywiście nieoficjalnym, przyzwoleniem - scenariusze znamy z historii aż za dobrze. Trzeba mieć przede wszystkim argumenty - choćby umieć wytłumaczyć zwykłym ludziom mechanizm finansowania kultury. W wielu państwach już wiedzą, że pieniądze wydane na kulturę to najlepiej wydane pieniądze, u nas świadomość tego jest minimalna i zasadniczo się nie powiększa. Ważni są widzowie w samym Starym, całym Krakowie i całej Polsce. To moment do okazania praktycznej solidarności dla dyrektorów teatrów - wszystkich. Tych potężnych i tych zapomnianych, także dla środowiska offowego, amatorskiego - po prostu całego. Potrzebne będą mądre, niejątrzące teksty. Nie można popełnić po raz kolejny błędu arogancji w stosunku do inaczej myślących, potrzebne są głosy poszukujące miejsc wspólnych, koncyliacyjne i empatyczne. Wojownicy też będą potrzebni, ale w odpowiednim momencie, na razie kosy niech służą do prac w polu.

Akcja krakowska może być pobudką dla inteligencji. Dla tych wszystkich zadowolonych, świetnie radzących sobie w nowej rzeczywistości, którzy już dawno pozostawili ideały wspólnego dobra na polu golfowym czy w legendarnych ośmiorniczkach. I dla tych sfrustrowanych, ale szlachetnych jak Tomasze Stockmanny, którzy mogliby realizować działania pozytywistyczne w domenie kultury. Dla tych wszystkich, którzy chcą tworzyć kulturę na nowe czasy. Nie powinniśmy czekać na akcje i rozporządzenia, powinniśmy mieć nasz program. A na początek choćby listę tez, niekoniecznie 95.

Trzy miesiące temu, przeprowadzając wywiad z Janem Klatą, rozpocząłem od pytania ofensywnego. Zapytałem dyrektora Narodowego Starego Teatru w Krakowie, czy przygotował się już do pakowania i do wyjazdu z Krakowa po październikowych wyborach. Na zakończonym niedawno festiwalu Wybrzeże Sztuki w gdańskim Teatrze Wybrzeże obejrzałem jeden z najważniejszych spektakli ostatnich lat. "Wróg ludu" zawiera, oprócz walorów estetycznych, niezwykłą deklarację osobistą, która w świetle nadchodzących wydarzeń nabiera dodatkowego znaczenia. Najważniejsze to nie zeszmacić się, pilnować zasad bez względu na cenę, jaką można ponieść. Wiem, że reżyser "Wroga ludu" przyjmie wszystko na klatę, ale nie możemy go z tym zostawić samego, bo tym razem to także nasza klata.

Czas na aktywną solidarność!



Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
17 listopada 2015
Portrety
Jan Klata