Zagadkowe otwarcie nowej sceny

Opowiedzieć gombrowiczowski "Ślub" bez słów? Można to uczynić za pomocą światła, muzyki, lalek, a nawet zapachu, ale nie dla każdego będzie to zrozumiałe.

"Tukar" w reżyserii Adama Frankiewicza, zaprezentowany właśnie na scenie szczecińskiej Pleciugi, to spektakl wymagający od widza dużego skupienia. Po pierwsze, aktorzy grają w niemal całkowitej ciemności i tylko nieznacznie oświetlone postaci oraz elementy scenografii (wyrazy uznania dla Vitalii Samuilovej) stanowią jakiś punkt odniesienia. 

Po drugie, na scenie nie padają żadne słowa. Efektem tych zabiegów staje się szczególna ważność formy, której znaczenie musimy ustalić sami. Ułatwić nam to może - ale nie musi - informacja, że "Tukar" oparty jest na "Ślubie" Gombrowicza.

Jedyne werbalne komunikaty, które docierają ze sceny, to tabliczki z hiszpańskimi słowami, oznaczającymi: rodzinę, przyjaźń, Boga, wino i unieważnianie ("Ślub" w oryginale został napisany w języku hiszpańskim). Dzięki tym uniwersalnym podpowiedziom możemy się domyślać, że taniec lalek, który obserwujemy na scenie, to wariacja na temat relacji międzyludzkich. Według Gombrowicza - opowiedzianego onirycznym i hipnotyzującym językiem Frankiewicza - nigdy nie są to łatwe związki. Dominuje w nich chęć władzy, kuszenie, pijaństwo, mimo że droga każdego człowieka zawsze kończy się śmiercią.

Jedyne dźwięki, towarzyszące aktorom Pleciugi na scenie, to muzyka meksykańskiego kompozytora Fernando Corony. Nadaje ona rytm postaciom poruszanym na oczach widzów przez Martę Łągiewkę, Paulinę Lenart i Rafała Hajdukiewicza. Minimalistyczny i filmowy charakter ścieżki dźwiękowej pogłębiał odrealnione wrażenie. Ze świata muzyki czerpały nie tylko dźwięki wykorzystane w sztuce. W pewnym momencie została odegrana scena przypominająca fragment jednego z teledysków grupy "Tool". Co prawda jest to nawiązanie do sztuki filmowej, ale też kolejny dowód na to, jak łatwo w sztuce nowoczesnej przenikają się wszelkie dziedziny sztuki.

W szczecińskim Teatrze Lalek Pleciuga otwarta została nowa Scena Etiud. Za sprawą "Tukara" było to wydarzenia szczególnie intrygujące. Frankiewiczowi należą się brawa za odwagę, chociaż idąc dalej ścieżką, którą obrał, musi liczyć się także z tym, że nie wszyscy jego wybór zrozumieją.

W każdym razie jego propozycja nie jest przypadkowa. Jest przemyślana i nie popada w banał.



(szymw)
Kurier Szczecinski
11 lutego 2010
Spektakle
Tukar