Zaludnianie Papkinami

"Już by para z nas dobrana
Zaludniała Papkinami"

Aleksander Fredro, Zemsta


W postaci Papkina , jak w lustrze, może odbić się stary i młody, chłop i baba, biedny i bogaty, śmieszny i tragiczny. Nienawidzę upupienia Fredry, przez to, iż stał się obowiązkową lekturą szkolną.

Dlatego, gdy otrzymałem propozycję zrobienia czegoś, co wiązałoby się z kulturowym ożywieniem Dworu Fredrów w Beńkowej Wiszni k/ Rudek (Ukraina) pomyślałem: Papkin zmartwychwstały i cudownie rozmnożony, w peruczce i z przyklejonymi wąsikami, z zawsze pustą sakiewką, wędrujący ze szpadą i gitarą od Rudek do Lwowa, od Preszowa do Przemyśla. Polski strach na wróble.

Koncept Papkina jako stracha na wróble wymyślił Jan Polewka, człowiek, który o Fredrze i „Zemście" wie prawie wszystko. Natomiast dla mnie, jako reżysera i kierownika projektu, ważnym pytaniem było, czy młodzi ludzie (od początku projekt ten wymyśliłem jako warsztat młodzieży ukraińskiej i polskiej zakończony prezentacją powstałego w jego wyniku spektaklu plenerowego), karmieni od dzieciństwa Fredrą jako lekturową papką, potrafią zafascynować się Papkinem. I odpowiedź na to pytanie, jaką otrzymałem od młodych przeszła moje oczekiwania - tak, Papkin młodych fascynuje, śmieszy, tumani i przestrasza. Zwróciłem się do młodzieży z prośbą o napisanie fragmentów scenariusza - ilość, świeżość i jakość wspaniałych pomysłów i samodzielnie napisanych pastiszów Fredry była zaskakująca! Jeden pozwolę sobie zacytować - wyznanie miłosne:

"A Pani! Ty potrafisz niczym nimfa czarować,
Roztaczając swe nieziemskie wdzięki,
Chciałoby się Panią przez wieczność eksplorować... (ew. penetrować, całować, itp.)
To jest, obserwować! I podziwiać! Bogu dzięki,
żem poprawić się zdołał,
Bo zaraz byłaby Pani goła... to znaczy zgoła... zgoła rozwścieczona!
Wystarczy, że się Pani uśmiechnie szeroko,
Pozwól, że dłoń Twą ucałuję z namaszczeniem,
Moglibyśmy poznać się naprawdę głęboko...
To znaczy, dobrze! Proszę, o wybaczenie,
Ale wobec takiego kwiatu
Przyrodzenie... znaczy - język - się niezmiernie gubi!
Przyrzekam całemu światu,
Nie ma ode mnie większego poety
I wszystkie muzy sobie biorę na Świadki,
Że interesuje mnie tylko dusza kobiety
I jej pośladki."
(Aleksandra Wierzbak)

W projekcie wzięło udział również kilku aktorów profesjonalnych: Anna Lenczewska, Jan Mancewicz, Karol Zapała - z których każdy miał jakieś doświadczenie sceniczne związane z "Zemstą". Mieszanie amatorów z profesjonalistami bywa czasem dość ryzykowne - tu jednak było inaczej: młodzi uczestnicy chętnie podpatrywali umiejętności zawodowców, z kolei ci ostatni jakby zarażali się entuzjazmem młodych i ich niesztampowym spojrzeniem na dramat Fredry.

Z tak zebranym materiałem rozpoczęliśmy warsztaty z gośćmi z Ukrainy w Willi Decjusza. Dość szybko zorientowaliśmy się, że polskiego Papkina trzeba zetknąć i skonfrontować z ukraińskimi obrzędami (jak np. picie wódki na grobach) i ukraińskimi pieśniami (nawet nasi partnerzy z Ukrainy znaleźli żartobliwą, ludową pieśń o krokodylu - pewno o tym, którego Klara zażądała od Papkina). Okazało się również, że "Zemsta" Fredry nie była do tej pory przetłumaczona na język ukraiński, więc na potrzeby naszego projektu partnerzy z Ukrainy przetłumaczyli jej fragmenty: pięknie brzmią w tym języku!

Ograniczyliśmy się tylko do scen z Papkinem: mnożąc je, grając po kilka razy w różnych konfiguracjach, multiplikując Papkina, tworząc coś w rodzaju gabinetu krzywych luster, w których odbijał się ciągle taki sam, a jednak odmienny Papkin.

Pierwszy pokaz odbył się w upalne, letnie popołudnie w ogrodach Willi Decjusza dla - co tu ukrywać - tłumnie przybyłej, żądnej przygód Papkina gawiedzi z Krakowa, a także z zagranicy. Pozytywnie zaskoczyło mnie też to, że cudzoziemcy, nie znający przecież polskiego, doskonale zrozumieli wszystko. Papkin jest uniwersalny. Teatr też. Szczególnie teatr w wykonaniu międzynarodowej grupy.

Natomiast wszyscy mieliśmy świadomość, że spełnienie projektu nastąpi dopiero na Ukrainie, w dworku Fredrów, zajmowanym teraz przez Wiszniańskie Kolegium Lwowskiej Akademii Rolniczej. Podjęto nas tam niezwykle gościnnie, partnerzy z Ukrainy okazali się niezwykle troskliwymi i otwartymi gospodarzami. A spełnienie projektu nastąpiło podczas pierwszego spektaklu w Beńkowej Wiszni, a także podczas spektaklu na XVI-wiecznym dziedzińcu Czarnej Kamienicy (zwanej też - i słusznie - małym Wawelem) przy lwowskim Rynku. Owe spełnienie nastąpiło dzięki widzom: mieszkańcom dwóch niewielkich miejscowości Beńkowej Wiszni i Rudek. Dla nich było to po prostu wydarzenie, które odbyło się w dworze, który należał niegdyś do pochowanego w rudeckim kościele Aleksandra hrabiego Fredry. Nawiązaliśmy kontakt z proboszczem parafii w Rudkach (jeśli kiedyś będziesz, czytelniku, w tamtych stronach - koniecznie odwiedź kościół parafialny w Rudkach - jest niezwykły), który także podczas mszy zaprosił wiernych do udziału w naszym spektaklu.

Dawna siedziba Fredrów, a po ślubie córki hrabiego Aleksandra, Zofii z Janem Szeptyckim - siedziba także Szeptyckich (Aleksander Fredro był dziadkiem grekokatolickiego metropolity lwowskiego, Andrzeja Szeptyckiego, a także generała Stanisława Szeptyckiego, tego który w imieniu Rzeczypospolitej zajmował Śląsk po Trzecim Powstaniu) - ta siedziba była miejscem, gdzie czas nie tylko się zatrzymał, ale także wyczyniał co najmniej dziwne rzeczy. Zaniedbany, a jednak trzymający formę ogród angielski, czynna do teraz studnia, którą budował hrabia Aleksander : wodociągów do tej pory tam jeszcze nie było, kilkusetkilogramowe drzwi, które zamykały się i otwierały bez powodu (przycinając przy tym palce autorowi tego tekstu), a wszystko przesycone zapachem bydła, jako że w posiadłości Fredrów mieściła się za czasów Związku Sowieckiego przychodnia weterynaryjna (łącznie z gabinetem ginekologicznym dla krów).

We Lwowie natomiast pokazaliśmy na dziedzińcu Czarnej Kamienicy: obok przybyłych na spektakl Polaków i Ukraińców - w naszej prezentacji uczestniczyli także - podobnie jak w Krakowie - cudzoziemcy: Niemcy, Czesi, Włosi, dla których nasz spektakl był dodatkową, turystyczną atrakcją. Jeżeli zaś chodzi o widzów polskich, to wielu z nich podchodziło po spektaklu i ze łzami wzruszenia dziękowało. No cóż, od dawna wiadomo, że kużden lwowiak nie struga funia i fason trzyma! A Fredro był - przynajmniej po części - lwowiakiem.

Projekt nazwaliśmy "Ludzie gościńca: Papkin i inni". Najpierw Papkin, potem inni. A my, jako ludzie gościńca wędrowaliśmy z Papkinami od Krakowa, poprzez Beńkową Wisznię, aż po Lwów. "Idę. Dokąd? Prawda, nie wiem" (Zemsta).

Stowarzyszenie Teatr Mumerus - Kraków we współpracy z Stowarzyszeniem Willa Decjusza - Kraków oraz Wiszniańskim Kolegium Lwowskiej Narodowej Akademii Rolniczej:
"Ludzie gościńca: Papkin i inni"

Polsko-ukraińskie warsztaty teatralne zakończone pokazami spektaklu plenerowego.
Kierownik projektu oraz reżyseria spektakli: Wiesław Hołdys

sierpień - wrzesień 2010 rok

Zdjęcia z projektu można obejrzeć tutaj: https://www.flickr.com/photos/105029704@N02/albums/72157637308360496
Fragment pokazu: https://www.youtube.com/watch?v=aZw9-ha8yeM&t=39s oraz
https://www.youtube.com/watch?v=GgE-NZ_uGG8
Film dokumentalny o projekcie: https://www.youtube.com/watch?v=-otpER1eGco
Więcej informacji: http://www.mumerus.net/index.php?wide=true&page=papkin.php



Wiesław Hołdys
Dziennik Teatralny
28 maja 2020
Portrety
Wiesław Hołdys