Źle się dzieje w teatrach polskich

Pod koniec XVI wieku pewien stratfordczyk pochylił się nad teatrem, zastanowił się i stwierdził, że teatr potrzebuje zmiany. Napisał kilkadziesiąt sztuk, złamał większość dotychczasowych reguł i zrewolucjonizował teatr. W XXI wieku z kolei, w 2019 roku w Poznaniu zjawia się Agata Duda-Gracz, pochyla się nad teatrem, reżyseruje napisanego przez pewnego stratfordczyka „Hamleta" i stwierdza, że polski teatr potrzebuje zmiany. Życie pokaże, czy dojdzie do rewolucji.


„Hamlet" Shakespeare'a dla reżyserki stanowił zaledwie punkt wyjścia. Postacie pozostają, ich perypetie również, ale tekst sztuki zostaje skreślony. W rezultacie nie oglądamy Hamleta, tylko spektakl o robieniu Hamleta, co jest motywem... z Hamleta. Śledzimy bohaterów reprezentujących ludzi teatru, którzy w scenach wzorowanych na tragedii stratfordczyka, mają swoje odpowiedniki ze sztuki. W ten sposób Sprzątająca (Małgorzata Łodej-Stachowiak) jest też Yorickiem, Scenograf (Anna Langner), prawa ręka reżysera/Hamleta (Michał Kocurek), symbolizuje Horacja, Przeciwpożarowy (Łukasz Chruszcz) Poloniusza, i tak jest w przypadku każdej z postaci.

Wiodącym bohaterem spektaklu jest Edi, wschodząca gwiazda reżyserii, o którą bije się zachód, jak informuje nas na początku przedstawienia Inspicjentka/Grabarz (Dorota Abbe). W rzeczywistości Edi jest artystą miałkim, stawiającym na banały i efekciarstwo. Swoim aktorom nie mówi, co mają grać, bo on nie wie albo czeka na ich propozycję. Za to jest w ciągłym procesie i nie wolno mu przeszkadzać. W ten sposób Hamlet staje się głównym antagonistą spektaklu, ale nie jedynym, bo w rzeczywistości wszyscy „artystyczni" przedstawiciele teatru zostali przedstawieni negatywnie. Jedynie techniczni, zatem inspicjent, sprzątająca i przeciwpożarowy, ukazani są jako ludzie niezakłamani i nieco bardziej empatyczni, którzy jako jedyni widzą, że źle się dzieje w teatrze polskim.

Za pomocą absurdu, ironii i hiperboli Duda-Gracz obnaża wiele defektów i ułomności skorumpowanego polskiego teatru. Nieudolny, toksyczny reżyser to tylko przysłowiowy szczyt lodowej góry. Jest też zadufany w sobie, megalomański dramaturg, Szrama (Jan Romanowski), który szekspirowskiego Hamleta napisał jeszcze raz i, jak sam mniema, lepiej niż sam Shakespeare. Z kolei Marzena, to scenografka nie mająca pomysłu na scenografię, jest przewrażliwiona i nie akceptuje żadnej krytyki. Kolejny jest Dżus (Bartosz Nowicki), aktor grający Hamleta w spektaklu Ediego. Dżus nie potrafi mówić, tylko bełkotać i wydawać z siebie pojedyncze dźwięki. Jego gra aktorska jest oczywista i sztampowa, przez co jego monolog, choć został wybełkotany i nie miał w sobie pojedynczego słowa, może być zrozumiany przez każdego, kto Hamleta w teatrze widział. Inną negatywną bohaterką jest Leokadia (Antonina Choroszy), która antagonizuje swoją koleżankę po fachu, w celu zastąpienia jej w roli Gertrudy. Z racji swojego wieku i doświadczenia, pozwala sobie sugerować kolejne pomysły Ediemu, jak na przykład Ofelia grana przez amatorkę albo osobę z porażeniem mózgowym, bo „byłoby to takie innowacyjne i oryginalne". Na dodatek próbuje zawiązać romans z Edim, by zapewnić sobie rolę Gertrudy. W międzyczasie wszystkie aktorki i aktorzy aspirujący do bycia Ofelią, przy pierwszej okazji rywalizują o miejsce w obsadzie, kiedy ich koleżanka, Dżesika (Anna Mierzwa), dotychczasowa Ofelia, ląduje w szpitalu po ataku paniki, wywołanej przez rozwrzeszczanego, toksycznego Ediego. Takich oburzających sytuacji i zachowań, o których się słyszy od różnych ludzi ze środowiska teatralnemu, w spektaklu jest znacznie więcej.

Reżysersko spektakl wypada pierwszorzędnie. Komizm przeplata się z tragizmem, kicz efekciarskich scen grupowych stworzonych przez Ediego konfrontują poruszające, kameralne sceny poszczególnych bohaterów. Niektóre z nich są do tego stopnia poruszające, że widz potrafi odczuć współczucie w stosunku do tak zantagonizowanej persony jak właśnie Edi. Duda-Gracz sprawnie potrafi dotrzeć do empatii widza, a to w najszerszym znaczeniu „sztuki" jest imponujące. Innym aspektem świadczącym o wysokim kunszcie artystycznym reżyserki jest jej umiejętność odczytania około czterystuletniej, najczęściej wystawianej tragedii w historii, w inny, błyskotliwy sposób, jednocześnie trafnie opisując otaczającą nas rzeczywistość. Najbardziej interesującym zjawiskiem jest wciągnięcie widza do wykreowanego przez Ediego brutalnego świata teatru. W szekspirowskim oryginale Hamlet przygotował spektakl dla winowajców – Klaudiusza i Gertrudy. W przedstawieniu Dudy-Gracz w ogóle nie ma tej sceny ukazanej dosłownie Nie bez powodu. W „JA JESTEM HAMLET" każda scena „wyreżyserowana przez Ediego" jest skierowana do Klaudiaszów i Gertrud – do widzów, którzy na ten rodzaj teatru dają przyzwolenie, czynnie do niego uczęszczając.

Na „Ja jestem Hamlet" składa się wiele wybitnych kreacji aktorskich. Edi/Hamlet Michała Kocurka to uosobienie wszystkich cech tego najbardziej znanego bohatera teatru. Jest pełen sprzeczności: zamknięty w sobie i stonowany, ale też nad ekspresyjny; opanowany, lecz jednocześnie rozhisteryzowany; ciągle czegoś w sobie szuka, ale nigdy niczego nie znajduje; chce zrobić dobrze, a w rezultacie wszystko doprowadza do tragedii. W ten sposób Kocurek stworzył Hamleta godnego podziwu. Iwona Ciężarek, inspicjentka, grana przez Dorotę Abbe, wypada również zachwycająco. Choć jej postać pozostaje w cieniu, zawsze przyciąga uwagę widza. Brawurowo prowadzi narrację i wprowadza widza w ten brudny, zagmatwany świat. Z kolei Dżesika/Ofelia Anny Mierzwy w wielkim stylu obnaża banalne i płytkie aktorstwo dramatyczne, mogące kojarzyć się z młodymi aktorkami, a jej atak histerii i tragedia, która jej się przydarza po „naiwnym" monologu Ofelii wprowadza w osłupienie i wywiera wielkie wrażenie, co potwierdzają komentarze innych widzów zasłyszane podczas antraktu. Rozpisywać się można właściwie o każdej z kreacji, ale nie ma to większego sensu. Aktorstwo w tym spektaklu budzi wielki szacunek i najlepiej byłoby zobaczyć to na własne oczy.

Scenografia, którą również opracowała reżyserka, podkreśla sumienne zaangażowanie Dudy-Gracz w swoją pracę. Artystka postawiła na efektowny wystrój nie tylko samej sceny, ale i teatru. Na samym początku przedstawienia aktorzy informują widzów, że w Nowym jest remont, awaria prądu i nie ma światła. Cały teatr, włącznie z widownią, foyer, toaletami i bufetem, został pokryty czarną folią, a gdzieniegdzie napisano „awaria". Scena z kolei, choć była pokryta z każdej strony czarnym materiałem, za sprawą wyreżyserowanych przez Katarzynę Łuszczyk świateł, okazała się kolorowa i pełna życia. Potrzebne do tego okazały się też barwne kostiumy aktorów, które kontrastowały z tłem.

W Teatrze Nowym oglądać można spektakl wielki i jednokrotny. Agata Duda-Gracz tworząc „Ja jestem Hamlet", swoje jubileuszowe pięćdziesiąte przedstawienie, wykazała się zdystansowanym i ironicznym podejściem do sztuki teatru, oferując widzom inteligentną rozrywkę.

Jest to niepowtarzalne odczytanie Hamleta, które diagnozuje problemy zachodzące w polskich środowiskach teatralnych i stawia jednoznaczną tezę: wszystkim nam potrzeba zmiany.



Jan Gruca
Dziennik Teatralny Poznań
25 września 2019
Spektakle
Ja jestem Hamlet
Portrety
Agata Duda-Gracz