O najstarszej profesji świata

"Jak Nanna swą córeczkę Pippę na kurtyzanę kształciła" - reż. Grzegorz Mrówczyński - Teatr na Targówku "Rampa"

Teatr Rampa na Targówku lubi różnorodne formy muzyczne: od regularnych musicali jak „Rent", po koncerty musicalowe („Musicalove" i „Broadway Street") i spektakle muzyczne z oprawą wykorzystującą odmienne style muzyczne (można choćby skontrastować „Mistrza i Małgorzatę" z „Tango Piazzolla"). Najnowsze dzieło Rampy, czyli „Jak Nanna swoją córeczkę Pippę na kurtyzanę kształciła" to kolejny, bardzo ciekawy eksperyment teatralno-muzyczny, a mianowicie renesansowa sztuka Pietra Aretina ze starodawnymi melodiami i przerysowanymi postaciami charakterystycznymi dla commedii dell'arte.

Tytułowa kurtyzana to znana w całej Wenecji dama, której pragną wszyscy mężczyźni i z której stylu i smaku przykład bierze każda kobieta. Dzięki swojej urodzie, umiejętnościom i zaradności poszczycić się może pokaźnym majątkiem i wysoką pozycją w społeczeństwie, zaczyna więc myśleć o emeryturze. Swoją spadkobierczynią chce uczynić córkę Pippę, ponieważ uważa, że jej zawód daje dziewczynie największe możliwości. Zresztą wie też, że kobiecie umiejętność manipulowania mężczyzną przez panowanie nad jego chucią przydaje się nie tylko w przypadku, gdy uprawia tę profesję.

Wprowadza ją więc w tajniki miłości cielesnej, sztuki konwersacji, objaśnia sposób myślenia mężczyzn, uczy doprowadzać przedstawicieli płci brzydszej do szaleństwa. Pomaga jej w tym niezawodna przyjaciółka, kurtyzana Antonia. Z ich opowieści widzowie wraz z Pippą poznają świat ówczesnej Wenecji – pełnej świętoszków, osób ze specyficznymi upodobaniami seksualnymi, pożądliwych starców, obłudnych kaznodziejów i zakochanych w sobie próżniaków. Wizja ta realizuje też wszystkie prześmiewcze stereotypy dotyczące innych nacji – Niemiec z Bawarii jest okrągły i chodzi z wielką beczką piwa pod pachą, Francuz przynosi ze sobą kosz paryskich specjałów, jednocześnie będąc egzaltowany i romantyczny. Pojawia się też Żyd, Hiszpan, cukiernik i wielu innych, a wszyscy amanci wywołują salwy śmiechu widowni.

Sam tekst, choć drapieżny i zabawny, nie wywołałby tak żywej reakcji widzów, gdybynie rzetelna gra aktorska. Przedsiębiorczą i utalentowaną Nannę grała Joanna Górniak. Stworzyła przekonującą postać, której charyzma i pewność siebie nie pozwoliła oglądającym ani na chwilę zwątpić w kompletność kreowanego świata weneckiego, który, bądź co bądź, znany jest tylko z relacji Nanny i zapatrzonej w nią Antonii. Bohaterka Joanny Górniak zarówno dla Pippy, jak i dla widza jest oknem na świat, medium, dzięki któremu poznajemy sprośne obyczaje dostojników i wieśniaków. Prowadziła spektakl z wdziękiem i nie pozwalała się znudzić.

Zagubioną w nowo poznawanym świecie, acz zdolną córkę kreowała Dominika Łakomska. Jej uroda i szybkość pojmowania sugerowały, że w przyszłości stanie się godną następczynią matki. Antonia, kreowana przez Magdalenę Cwen-Hanuszkiewicz, wdzięcznie wtórowała Nannie w sprośnych anegdotach z życia matki Pippy, o sobie mówiąc niewiele. Przyćmiona przez blask najsłynniejszej rzymskiej kurtyzany, spełniała się jako matka chrzestna Pippy, dbając o nią na równi z Nanną.

Widzowie na świat patrzyli z perspektywy kobiet i pewnie dlatego najzabawniejszymi postaciami byli w tej sztuce mężczyźni. Przezabawnych amantów-klientów wykreowali Andrzej Niemirski i Maciej Gąsiorek. Strojami, gestami i pozami powodowali salwy śmiechu przy wszystkich wejściach na scenę i dziki chichot prawie po każdym otworzeniu ust. To głownie im i dramatopisarzowi przypisać można zasługę rozbawienia całej widowni. Trzeba też przyznać, że odgrywali swoje role z wielkim poświęceniem.

Oklaski należą się również Bożenie Zarembie odpowiedzialnej za kostiumy oraz scenografowi Jerzemu Rudzkiemu. Ich dzieła doskonale współtworzyły klimat spektaklu, będąc jednocześnie krzykliwymi, ale i pasującymi do charateru miejsca i postaci. Fragmenty muzyki dawnej przypominały, że akcja nie dzieje się współcześnie, bo faktycznie można się było pomylić, jako że sprawy damsko-męskie niewiele się od tego czasu zmieniły.

Skoro cały spektakl tworzy zgrabną całość, miłą dla oka i ucha, to należy złożyć gratulacje reżyserowi. Po "Sonacie Kreutzerowskiej" Grzegorz Mrówczyński znów sprawnie manipuluje uczuciami widzów, tym razem wywołując spazmy śmiechu. Wnioskując po żywiołowych reakcjach widowni, wybór nietypowej sztuki okazał się być strzałem w dziesiątkę.

„Jak Nanna swoją córeczkę Pippę na kurtyzanę kształciła" Teatru Rampa to świetny przykład, jak zaskakująco współczesny może być renesansowy tekst ze staroświecko przerysowanymi postaciami, starodawną muzyką i archaicznym językiem. Z drugiej strony, może nie jest to aż tak zadziwiające. Bo i cóż może być bardziej powszechnego i niezmiennego w ludzkiej cywilizacji niż seks?

 

Anna Dawid
Dziennik Teatralny Warszawa
28 lutego 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...